Szczęście w miłości, czyli pieniądze... bywają lekiem na całe zło
Czasem wydaje się
nam, że pieniądze mogłyby rozwiązać wszystkie nasze problemy. Że
to właśnie brak mamony pozbawia nasz szczęścia i każe walczyć o
najdrobniejsze nawet marzenia. Ale wiecie co? Chętnie
zweryfikowałabym ten pogląd. Niestety ten „problem” przydarzył
się nie mnie, a głównej bohaterce najnowszej książki Kasie West
„Szczęście w miłości”.
Tytuł: Szczęście w miłości
Autor: Kasie West
Wydawnictwo: Feeria Young
Maddie jest zupełnie
zwyczajną dziewczyną. Jest mądra, dużo się uczy, ma dwie
przyjaciółki i ciekawą pracę dorywczą, ale jest... przeciętna.
Jednak w pewnym momencie zdarza się coś, co zamienia ją nagle w
lokalną celebrytkę. Wygrywa, i to nie byle co, bo... 30 milionów
dolarów. Jest przekonana, że ta kwota wystarczy, by rozwiązać
wszystkie problemy całej jej rodziny. Czy ma rację?
Na sześć książek
Kasie West przetłumaczonych na język polski przeczytałam pięć.
Za każdym razem podobała mi się lekka, młodzieżowa narracja i
zakręcona bohaterka. Każda z nich była na swój sposób
postrzelona i zabawna. Uwielbiałam ich dowcipne teksty i lekko
aspołeczne zachowanie. Tym razem jednak... rozczarowałam się.
Maddie od początku aż do końca była niesamowicie... nijaka.
Sympatyczna, trochę nieśmiała, przesadnie miła i z reguły bez
własnego zdania. Jedyną jej „zabawną” (czy też heheszkową)
przywarą miało być rzucanie randomowymi faktami. „Miało być”
w tym przypadku oznacza, że bohaterka faktycznie wyrzucała z siebie
dziwne stwierdzenia, niestety nie były one w żaden sposób
zabawne...
Co do przebiegu historii,
w pewnym sensie już sama okładka zdradza nam rozwój akcji.
Dowiadujemy się z niej, że jest to opowieść „o wygranej,
przegranej... i o miłości”. To pierwsze już było, a to
drugie... hm... niby jest, w pewnym sensie bohaterka boryka się z
negatywnymi konsekwencjami swojego niewyobrażalnego szczęścia,
jednak w żaden sposób nie zdobywa mojego współczucia. Naprawdę
mogło być gorzej. Ewentualnie dużo ciekawiej dla czytelnika, jeśli
tylko Maddie zdecydowałaby się wykorzystać potencjał zaklęty w
tej górze pieniędzy. Ostatecznie jest jednak miłą, spokojną
dziewczyną i poza kilkoma pomysłami, nie sprawia problemów i
niczym nie zaskakuje czytelnika.
Równie miałka okazuje
się niestety miłość. Ten wątek rozkręca się dopiero pod sam
koniec książki. Wtedy robi się ciekawie. Ostatecznie jest to
ledwie kilka stron, wypełnionych w miarę wyraźnymi emocjami, ale
też bez większych palpitacji serc. Jest słodko i mdło. Od
początku, aż do samego końca.
A więc... dla kogo jest
to książka? Dla młodego czytelnika, który dopiero odkrywa
literaturę romantyczną i oczekuje znaleźć w powieściach to, co
spotyka go we własnym życiu, tylko w delikatniejszym wydaniu. To
też dość łopatologiczny przekaz, że pieniądze nie rozwiążą
naszych problemów (chociaż jakby był potrzebny ktoś do
zweryfikowania tego twierdza, to ja nadal się zgłaszam!).
Muszę przyznać, że ta
książka bardzo mnie zaskoczyła. Niestety w negatywny sposób.
Kasie West uwielbiam, tym razem jednak historia przez nią
opowiedziana okazała się tak nijaka, że za nic nie zdobyło mojego
zainteresowania. Wszystko było miłe, delikatne, w tym również
emocje, które zamiast porwać mnie swoją intensywnością, zdziwiły
wyjątkowo letnią temperaturą. Cóż... mam nadzieję, że autorka
wyciągnie wniosek z tego tytułu i następnym razem wprowadzi do
akcji bardziej charakterystyczną postać.
Może sięgnę kiedyś po tę książkę żeby wyrobić sobie o niej własne zdanie, ale jeszcze nie teraz. ;)
OdpowiedzUsuńz reguły nie sięgam po taką literaturę i twoja opinia mnie tylko w tym utwierdziła.
OdpowiedzUsuńzaczytanamona.blogspot.com
Ja akurat ten gatunek lubię, niestety ten tytuł zupełnie do mnie nie przemówił.
UsuńMiałam podobnie. Oczekiwałam takiej typowej powieści Kasie West, a jednak historia była nijaka, w ogóle nie zżyłam się z bohaterami i jakoś nie potrafiłam ich polubić. Mam nadzieję, że kolejna powieść będzie lepsza :)
OdpowiedzUsuńUff... czyli nie tylko ja tak miałam :)
Usuń