piątek, 29 grudnia 2017

We wspólnym rytmie


Czasem czujemy, że straciliśmy wszystko. Że z naszym marzeń, planów i celów pozostały tylko zgliszcza. Ale może to najlepszy moment... żeby zawalczyć o swoje i zacząć wszystko od początku?

Tytuł: We wspólnym rytmie
Autor: Jojo Moyes 
Wydawnictwo: Między Słowami

Natasha i Sara, dwie zagubione istoty. Pierwsza jest dojrzałą prawniczą, kobietą sukcesu, która tylko pozornie ma wszystko. Tak naprawdę czuje się dogłębnie zraniona rozwodem z mężem. To właśnie wtedy zamknęła się w swojej samotności i przestała dopuszczać do siebie to, co dobre. Jest jeszcze Sara, nastoletnia dziewczyna, której życie stanęło pod znakiem zapytania. Wie tylko jedno, kocha jeździectwo i dla tej pasji jest w stanie zrobić wszystko. Gdy przypadek krzyżuje ich drogi, okazuje się, że mogą nawzajem odmienić swoje życie... lub zupełnie je zniszczyć. Czy Natasha pomoże podejrzanej, obcej dziewczynce? Czy Sara zaufa chłodnej i zdystansowanej nieznajomej?

Jojo Moyes to marka sama w sobie. Jedynym schematem w jej książkach jest to, że fabuła zawsze łapie za serce i wzrusza. Poza tym... nic nie jest przewidywalne ani typowe. Jej książki nie mają ze sobą nic wspólnego i za każdym razem oferują nam pełnowymiarową, niezależną powieść. To jest jeden z powodów, dla których po jej powieści sięgam „w ciemno”.

Kolejną charakterystyczną rzeczą tej pisarki jest powolne rozwijanie tempa oraz sporo wątków biograficzny w pierwszej połowie książki. Z jednej strony zabieg ten pozwala nam lepiej poznać bohaterów, z drugiej wymaga od czytelnika pewnej cierpliwości. Tym razem było podobnie, zanim doszłam do bardziej emocjonującej akcji, dokładnie poznałam sytuacje rodzinną zarówno Sary, jak i Natashy.

Kiedy jednak w książce zaczyna się dziać, jest to akcja pełna dynamiki i zwrotów wydarzeń. Tempo nie tylko zapiera dech w piersiach, ale porusza do żywego. Napięcie, które było budowane wcześniej, plątanina emocji i sprzecznych uczuć, to wszystko wybucha nagle i może doprowadzić do nieoczekiwanego finału. A pośród tego wszystkie nie brak też chwili refleksji, sytuacji, które skłaniają czytelnika do myślenia i przeanalizowania swojego życia. Może brzmi to jak banał, ale czytanie o osobach, które straciły wszystko, a mimo to odnajdują w sobie siłę, by walczyć o marzenia, zawsze bardzo na mnie wpływa i pozostawia po sobie trwały ślad. Tak We wspólnym rytmie to nie tylko wciągająca historia, ale mądra opowieść, którą warto przeczytać.

To, co niekoniecznie wszystkim może przypaść do gustu, to bardzo szczegółowo potraktowany temat jeździectwa. Widać, że autorka dokładnie przygotowała się to pisania tej książki, ponieważ profesjonalnej terminologii jest całe mnóstwo. Miłośnicy tego sportu będą zachwyceni. Ja na początku próbowałam wyobrazić sobie te rozliczne metody dosiadania konia, jednak po jakimś czasie... dałam sobie spokój. Ostatecznie nie poczułam się szczególnie rozwinięta w tym zakresie, ponieważ zdecydowanie zabrakło wprowadzenia dla laika.

We wspólnym rytmie to mądra, ciepła, nie zawsze łatwa opowieść o marzeniach i życiowych decyzjach. Watro spędzić z nią kilka wieczorów, by na nowo zrozumieć, jak ważne jest, by czasem otworzyć się na drugiego człowieka i nie zamykać w sobie uczuć.


3 komentarze:

  1. Mam w planach tę książkę. Jestem ciekawa czy mi się spodoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jojo Moyes to mój pewniak. Lubię sięgać po jej książki, bo wiem, że się nie zawiodę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też wyobraźnia co do tych wszystkich końskich figur w końcu zawiodła. Bardzo dobra książka, choć jak na Moyes to czegoś mi tam brakowało.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates