czwartek, 19 kwietnia 2018

Dziewczyna, która przepadła – Katarzyna Misiołek


Świat nie jest bezpiecznym miejsce. Zagrożenie czyha za rogiem. Którym? Tego nie wie nikt. Oglądając wiadomości mamy wrażenie, że tragedia jest tylko kwestią czasu. I żeby nie zwariować musimy udawać, że to nas nie dotyczy. Że to wyjątek, nic nieznaczący odsetek. Ale to wcale nie zmienia faktu, że zło dzieje się każdego dnia, że porwania faktycznie mają miejsce.

Tytuł: Dziewczyna, która przepadła
Autor: Katarzyna Misiołek
Wydawnictwo: Muza

Monika wiodła spokojne życie. Miała wszystko, chociaż wtedy wydawało jej się, że jest inaczej. Rodzina, mąż, stabilizacja, czy można chcieć więcej? Monice wydawało się, że to nic nie znaczy, aż do momentu, gdy to wszystko straciła. Została uprowadzona. Na 8 długich lat straciła całe swoje dotychczasowe życie. Jak wyglądało jej piekło? Czy po czymś takim można wrócić do normalności? Czy w ogóle jest do czego wracać?

I tu pierwsza i chyba jedyna tak istotna uwaga, co do książki. To jest... druga część, kontynuacja. Pierwszy tom nosi tytuł „Ostatni dzień roku” i uwaga, nie dowiecie się tego znikąd. O tym, że mamy do czynienia z serią nie ma żadnej wzmianki ani na powieści ani na portalach książkowych. Ze względu na utrzymanie okładek w innych tonacjach byłam przekonana, że mam do czynienia z zupełnie niezależnymi historiami. A tu psikus. Przeczytałam „Dziewczynę, która przepadła”, a następnie zabrałam się za wertowanie internetowych recenzji. I tam dowiedziałam się, że zdecydowałam się na złą kolejność! Tak więc nie powtarzajcie mojego błędu, bierzcie się najpierw za „Ostatni dzień roku”.

Ale wracając do „Dziewczyny...”, książek o porwaniu czytałam już sporo. I tak jest zdecydowanie jedną z lepszych. Intryguje już samym początkiem, który jak na tego typu powieści jest wyjątkowo lekki. Ale nie dajcie się zwieść, chwilę potem czeka Was bowiem prawdziwa burza emocji i wrażeń. W pewnym momencie historia przyspiesza, a czytelnik zostaje wciągnięty w samo centrum wydarzeń.

I paradoksalnie nie mam tu na myśli akcji w sensie działania. Nie, tym razem główne skrzypce odgrywają emocje, ich niekłębienie w głowie głównej bohaterki, która musiała podołać bardzo trudnej sytuacji. Nie załamać się i nie tracić nadziej. Nie brzmi to jak trudne zadanie, prawda? Jednak „w rękach” porywcza wola życia gaśnie bardzo szybko, a całe życie przelatuje przed oczami. Monika będzie musiała się zmierzyć nie tylko z demonami oprawcy, ale również cieniami własnej przeszłości. Co zrobiła źle? Czy mogła uniknąć tragedii? A może to wszystko jest karą za jej grzechy? Osiem lat to wystarczający szmat czasu, żeby spojrzeć na własne życie z nowej perspektywy.

To, że ostatecznie Monika zostaje uwolniona nie jest żadnym zaskoczeniem. Dowiadujemy się o tym już na pierwszych stronach książki. Historia uwięzienia zajmuje mniej więcej połowę objętości powieści. Monika odzyskuje wolności i paradoksalnie nie oznacza to szczęśliwego zaskoczenia. Teraz nie dość, że musi się zmierzyć z własnymi lękami, to powoli przygniata ją ciężar własnej nieobecności. Podczas gdy ona tkwiła w zamknięciu, wszyscy musieli żyć dalej. Co z rodziną? Co z mężem? Czy znajdzie się dla niej miejsce w pracy? I to są chyba najlepsze fragmenty książki. Większość tego typu powieści kończy się wraz z uwolnieniem. Nie mówię, że pierwsza część jest źle napisana. Wręcz odwrotnie, to naprawdę kawał dobrej literatury, pełnej emocji i chwil mrożących krew w żyłach. Jednak jeśli macie już za sobą kilka tytułów o porwaniach, tak naprawdę zachwyci Was dopiero ta druga część, fragment, który w innych powieściach jest już pomijany. Katarzyna Misołek patrzy na zjawisko porwania szerzej. Opowiada o traumie, ale też jej konsekwencjach. Porusza tematy, które siłą rzeczy muszą wystąpić w takich sytuacjach, a jednak rzadko bywają omawiane w literaturze. I za to należy się jej naprawdę duże uznanie!

Dlatego też samą książkę można potraktować dwojako. Z jednej strony jest to wciągająca historia, pełna zwrotów akcji i poruszających scen. Z drugiej omówienie zjawiska, które przecież dzieje się na co dzień. I nie tylko samego porwania, ale też jego konsekwencji dla ofiary.

Autorka duży nacisk kładzie też na relacje międzyludzkie. Tworzy sytuacje trudne i niejednoznaczne moralnie, zmuszając nas w ten sposób do zastanowienia się nad sobą. W tej powieści nie ma ideałów, nie ma świętych, są bohaterzy z krwi i kości oraz samo życie, które niestety bywa czasem bardzo brutalne.

„Dziewczyna, która przepadła” to książka dynamiczna, wciągająca, zaskakująca, a jednocześnie mądra i dająca do myślenia. Często nie doceniamy tego, co mamy, a zamiast pracować nad drobnymi sprawami, wolimy komplikować sobie życie. A co by było, gdyby właśnie odliczały się nasze ostatnie chwile na wolności? Jeśli lubisz dobrą literaturę, daj się porwać „Dziewczynie, która przepadła”.

14 komentarzy:

  1. Już gdzieś mi ta książka rzuciła się w oczy, ale jednak nie przyjrzałam się jej bliżej, a tu okazuje się, że to całkiem ciekawa fabuła. Super wpis, dodaję bloga do obserwwowanych, liczę na rewanż.

    http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/04/anatomia-skandalu-sarah-vaughan.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie widziałam i nie czytałam, ale po Twoim wpisie wezmę ją pod widelec :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że zaznaczyłaś że to seria i od której zacząć, bo gdzieś już czytałam o "Ostatnim dniu roku", chyba całkiem niedawno :)

    Pozdrawiam
    http://zksiazkanakanapie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Tytuł "obił mi się o uszy", ale jakos tak mnie nie pociągnął do książki, dzięki za recenzje, możliwe, że się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja znowu nie lubię takich książek - wiem, że to idealizowanie świata, ale zecydowanie wolę sięgać po coś "lekkiego", właśnie po to, by oderwać się od problemów rzeczywistości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy lubi coś innego :) Ja mieszam obydwa rodzaje w zależności od chwilowej ochoty.

      Usuń
  6. Zaciekawiłaś mnie. Nie kojarzę w tym momencie, żebym czytała książki z motywem porwania. Ta naprawdę zapowiada się bardzo ciekawie. Poszukam jej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam jeszcze ani tej, ani pierwszej części, ale mam je na liście i z pewnością po nie sięgnę:) Twoja recenzja tylko mnie w tym utwierdza:)
    https://slonecznastronazycia.blog/

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates