Księżyc nad przylądkiem
Z reguły przeczuwam, że autor będzie chciał jeszcze raz skorzystać ze stworzonego przez siebie świata. Zostawia sobie otwartą furtkę, pod sam koniec historii nagle zaczyna akcentować obecność bohaterów drugoplanowych czy (nie daj Boże) urywa akcję w samym środku. Kontynuacja po prostu wisi w powietrzu. W przypadku Hotelu nad oceanem było inaczej. Podczas czytania zapomniałam, że powieść wydana była w cyklu. Czy w związku z tym drugi tom… to na pewno dobry pomysł? A może zadziałał efekt zaskoczenia?
Tytuł: Księżyc nad przylądkiem
Cykl: Nad zatoką (tom 2)
Autor: Colleen Coble
Wydawnictwo: Dreams
Cykl: Nad zatoką (tom 2)
Autor: Colleen Coble
Wydawnictwo: Dreams
Wszystko zaczyna się od niespodziewanego telefonu.
Mallory nie utrzymuje z ojcem zbyt dobrych kontaktów. Kiedy do niej
dzwoni, nie spodziewa się przyjaznej rozmowy. Tym razem pospieszna
wiadomość okazuje się… ostatnimi słowami ojca. To równie przerażające,
co dziwne. Mężczyzna każe jej bowiem odszukać matkę,
która zginęła 15 lat temu. O co w tym wszystkim chodzi? Czy śmierć ojca
to wypadek? A może ktoś dybie również na życie Mallory? By rozwikłać
zagadkę kobieta będzie musiała najpierw odkryć własną przeszłość.
A więc jak to było z tą kontynuacją? Drugi tom nie
jest bezpośrednim dalszym ciągiem rozpoczętej wcześniej historii. O tym
możemy zapomnieć. Wszystko, co zostało wykreowane w pierwszej części,
tam znajduje swoje rozwiązanie i ma znikomy wpływ na następną powieść. I
to jest akurat ciekawe. Autor nie pozostawia nas w kluczowym momencie,
ale proponuje pełną i kompletną opowieść. Jednak miłośników poprzedniej
historii może zawieść fakt, że jej bohaterowie jedynie na chwilę
pojawiają się w Księżycu nad przylądkiem. Teraz do głosu dochodzą nowe osoby i zupełnie inne tajemnice. Do tych wcześniejszych definitywnie nie ma już powrotu.
Plusem powieści jest jej wielowątkowość. Nie dość, że
jednocześnie staramy się rozwiązać kilka zagadek, to jeszcze musimy
połapać w skomplikowanych relacjach towarzyskich. Tutaj znajomość
pierwszego tomu częściowo może okazać się ułatwieniem. Nie spodziewajcie
się jednak żadnych forów w rozwiązywaniu głównego wątku. On jest
poprowadzony w sposób całkowicie niezależny, a jego wyjaśnienie zaczyna
nam się klarować gdzieś w okolicy drugiej połowy książki. Szkoda, że
samo rozwiązanie nie jest tak pogmatwane jak droga do niego.
Problem mam z oceną dynamiki książki. Z jednej strony
sporo się dzieje i na samą akcję nie można narzekać. Z drugiej jednak
każde działanie poprzedzone jest taką liczbą dialogów i rozmów (tylko
częściowo na temat), że napięcie bardzo szybko ulatuje nawet z
przepełnionych przygodą wątków. Od początku do samego końca książki
miałam wrażenie, że bohaterowie zbyt wiele czasu poświęcają na jałowe
dyskusje.
Również nie zawsze byłam w stanie zrozumieć ich
decyzje. Czasem aż za bardzo chcieli sobie skomplikować życie i tworzyli
problem dosłownie z niczego. Od nieistotnych wydarzeń uzależniali
życiowe decyzje czy wyciągali wnioski o całości na podstawie drobnostek.
Księżyc nad przylądkiem to ciekawa powieść,
chociaż już nie tak magiczna jak poprzednia. Zapewni czytelnikowi kilka
tajemnic, dużo akcji i jeszcze więcej dialogów. Jeśli lubicie powieści
obyczajowe skupione wokół sekretów i z wyraźnym wątkiem kryminalnym,
spokojnie możecie po nią sięgnąć. Nie spodziewajcie się jednak wybuchów i
pościgów, ale kilku szybkich akcji wśród gąszczu uczuć i niepewności.
Tym razem ksiazka mnie nie przekonała, nie lubię zastojów i zbytnich wynurzeń, bo faktycznie traci się cały zapał i napięcie, więc nie tym razem nie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawim
http://zksiazkanakanapie.blogspot.com/
Tak, dla mnie dynamika też jest bardzo ważna.
Usuń