Pocałunek morza – Anna Stryjewska
Życie bywa ciężkie. Gdy przewrotny los ściąga na nas kolejne nieszczęścia, czasami chciałoby się po prostu załamać ręce i zapomnieć o problemach. Rzuć wszystko w diabły, wyjechać i zacząć swoje życie od nowa. Jak długo warto podążać za marzeniami? Czy walka z przeciwnościami losu zawsze się opłaca?
Tytuł: Pocałunek
morza
Autor: Anna
Stryjewska
Wydawnictwo: Szara
godzina
Patrycja miała piękne
dzieciństwo. Spokojny, rodzinny dom, życie bez zmartwień i
troskliwych rodziców. Wszystko to skończyło się wraz ze śmiercią
matki. Ta strata odebrała jej także ojca, który załamany utratą
ukochanej nie potrafił się odnaleźć w roli opiekuna. Potrzebował
kobiety, która zdejmie z niego ciężar żałoby. Dlatego, gdy
oświadczył Patrycji, że bierze ślub, dziewczyna potraktowała to
jako dobry znak. Do czasu, gdy ojciec nie pozałatwia wszystkich
swoich spraw, mała miała mieszkać z babką, w nędznej i biednej
chacie. Jeszcze tylko kilka dni, miesięcy, lat... Patrycja, dziecko
niekochane, dziecko niechciane... Czy mimo ciężkiego startu
dziewczynce uda się ułożyć sobie życie? Jak potoczą się jej
dalsze losy? „Pocałunek morza” to opowieść o ogromnej
tęsknocie za miłością.
Pierwsze, co przychodzi
mi do głowy na myśl o tej książce to stwierdzenie, że została
ona napisana w starym, dobrym stylu. Opowiada losy bohaterki od
dzieciństwa po dorosłość. Zahacza również o rodzinne tajemnice
i sekrety. Przede wszystkim dobrze oddaje relacje międzyludzkie.
Wszystko jest zaplanowane, ma swój powód, ale też ciąg dalszy.
Każda sytuacja jest efektem działań z przeszłości, a chwilę
potem staje się przyczyną następnych wydarzeń. I to mi się w tym
wszystkim najbardziej podoba, że w powieści nie ma zbędnych scen.
Wszystkie opisane sytuacje mają istotny wpływ na fabułę i chociaż
warunek ten wydaje się oczywisty, w praktyce niewiele powieści go
spełnia.
Wspomniałam już, że
historia skonstruowana została wokół sekretów rodzinnych. I to
jest kolejny plus „Pocałunku morza”. Wraz z rozwojem fabuły nie
tylko coraz więcej się wyjaśnia, a wiele spraw, które początkowo
wydawało się dziwne, ostatecznie nabiera sensu. Warto tu
podkreślić, że każdy z poruszonych wątków doczekał się
swojego zamknięcia, a muszę przyznać, że było ich naprawdę
sporo. I to może się wydawać dziwne, ponieważ książka nie ma
wcale imponującej objętości. Dla prawdziwego ksiązkoholika 288
stron to tyle, co nic! Ważne jednak, że znajdziecie w nich samo
sedno, świetnie napisaną opowieść o ludzkich namiętnościach.
„Pocałunek morza” to
powieść, która nie należy do lekkich czytadeł. Główna
bohaterka nie miała łatwo w życiu, a wiele z opisanych wydarzeń
dzieje się niezależnie od jej woli. To jedynie potęguje klimat
bezradności, który bardzo mocno wpływa na uczucia czytelnika. Ale
Patrycja jest też przykładem osoby z ogromnym hartem ducha, której
działanie może być budujące i inspirujące. Jeśli lubicie
przeżywać dzięki książce katharsis, koniecznie sięgnijcie po
ten tytuł.
Słowa uznania należą
się też ze względu na dobrze skonstruowanych bohaterów. Nie tylko
pierwszoplanowe postacie, ale również osoby, które odrywają
mniejszą rolę, mają swoją szczegółowo zaplanowaną przeszłość,
która w istotny sposób wpływa na ich bieżące zachowanie. I tutaj
po raz kolejny wkrada się zabieg bardziej typowy dla starszych
powieści. Wraz z poznawaniem każdej kolejnej postaci otrzymujemy
krótki opis jej historii. I to nie w czasie przeszłym, ale
teraźniejszym. Dzięki temu łatwiej możemy wczuć się w akcje i
rozumieć „ciężar”, który za sobą niosą.
„Pocałunku morza”
jest opowieścią zbudowaną z emocji, namiętności i ludzkich
pragnień. To też historia walki z przeciwnościami losu, opowieść
o marzeniach i trudnej drodze do ich realizacji. Bardzo dobrze
skonstruowana i świetnie napisana powieść obyczajowa. Wzrusza,
inspiruje i przede wszystkim, daje do myślenia.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!