środa, 29 sierpnia 2018

Dom na wrzosowej polanie


Wróciliśmy już z naszych literackich, wakacyjnych wojaży do Polski, ale w ten jeszcze letni czas zabiorę Was do pewnej malowniczej wioski leżącej u podnóża Tatr. A tak właściwie to zabierze nas tam profesor archeologii, Alina Sandor

Tytuł: Dom na wrzosowej polanie
Autor: Halina Kowalczuk
Wydawnictwo: Lucky

Alina nie jedzie tam z własnej woli. Pewne zawirowania życiowe spowodowały, że została zmuszona porzucić swoje dotychczasowe życie i dobrze rokującą karierę aby udać się na swoiste zesłanie w góry. Oj nie mamy jej czego zazdrościć, nie mamy. Wszystkie jej plany, marzenia i wyobrażenia o dobrym życiu legły w gruzach. Przyczyniło się do tego kilkoro fałszywych ludzi, a i jedna z najbliższych zdawałoby się osób, wbiła jej nóż w plecy. Będziemy towarzyszyć i kibicować Alinie w jej nowym życiu, w którym będzie się wiele działo. Niełatwy rozwód, kobieca zawiść, nowi mężczyźni i przyjaciele, a także opieka pewnego przyjaznego ducha. Będzie naprawdę ciekawie.

Po przeczytaniu tej książki byłam naprawdę bardzo usatysfakcjonowana. Poza tym, że dostałam ciekawą i wciągającą opowieść o silnej i mądrej kobiecie, wspieranej przez wspaniałych przyjaciół, to autorka zaserwowała mi również garść niezwykle ciekawych tatrzańskich legend. Odbyłam również wycieczkę do pewnego muzeum, gdzie w jednej z  sal trochę powiało grozą. Także naprawdę nie mam się do czego przyczepić, bo dostałam to swoje ulubione tło okołofabularne, do tego bardzo interesujące.

A co jeszcze dostałam oprócz tego? Dzięki autorce zawarłam znajomość z ciekawymi ludźmi. Krystyna to prawdziwa góralka z krwi i kości, przesympatyczna i pomocna, a starsze panie z ławeczki na rynku, to grupa, dla której koniecznie trzeba się wybrać w tę podróż:):) Cieniem na tym towarzystwie kładą się tylko dwie kobiety, które zrobią wszystko, by osiągnąć swój cel.

A co z mężczyznami, spytacie pewnie? No cóż, ja jeszcze nie ochłonęłam po spotkaniu z kilkoma przedstawicielami tego gatunku, o czym pisałam Wam w poprzedniej recenzji, a tu już na początku trafił mi się taki Radek, że załamałam się po raz kolejny. Na szczęście autorka jednak pozwala nam trochę uwierzyć w ten męski ród, bo Waldek i Marcin jakoś dają radę i można ich nawet polubić. I nie tylko....

Niezapomnianego klimatu tej opowieści dodaje wprowadzenie postaci z zaświatów. Bo Alina swoim postępowaniem zaskarbiła sobie sympatię pewnego przemiłego ducha i jej towarzyszy, co bardzo jej w życiu pomoże. Można wierzyć lub nie, ale czyta się to sympatycznie.

I na koniec jeszcze jedna dygresja.  Ja rzadko kiedy zwracam uwagę na okładki i o nich piszę, bo uczyli mnie, że nie ocenia się książki po okładce:):). Ale okładka Domu na wrzosowej polanie zdecydowanie mnie uwiodła. Chciałam się tam znaleźć w mgnienia oka,  na szczęście mam bogatą wyobraźnię:):)

I jak tam? Gotowi do podróży w Tatry? Mam nadzieję, że Was zachęciłam. Nie zwlekajcie, bo wakacje niedługo się kończą, a Alina już na Was czeka. Miłej lektury!

 Dorota Skrzypczak

1 komentarz:

  1. Bardzo mnie zachęciłaś :) jeśli znajdę chwilę to ją przeczytam :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates