Drugi Legion – przedpremierowo
Ulubione
książki mają to do siebie, że wraca się do nich na przekór piętrzących się na
półce stosikach "nieprzeczytane" lub "pilne" czy słowom
"i znowu to czytasz" wypowiadanym w kierunku czytającego. Jeśli dana
pozycja ma swoją – tym lepiej – ponieważ nie trzeba na zbyt długo rozstawać się
z ulubieńcami. Oczywiście można odczuwać delikatny niepokój, że kolejne tomy
będą gorsze od poprzednich, ale jaki to czytelnik, który nie wierzy i nie ufa
autorowi?
Tytuł: Drugi Legion
Pokonanie nekromanty Balthasara było wstępem do
przygód – nierzadko będących zagrożeniem życia, których uczestnikami stali się
Havald, Leandra, Zokora, Varosch, Seglinde (będąca naczyniem Serafine) oraz
Janos. Chcąc dostać się do legendarnego Akiru i tam wybłagać pomoc w walce z
despotycznym Thalakiem, bohaterowie zostają zmuszeni do przemierzania
podziemnych, lodowych tuneli, walki z osobliwymi potworami oraz ryzykowaniu
własnego istnienia podczas podróży przez magiczny portal. Niestety zamiast w
Askirze, wędrowcy "lądują" w piaszczystym i niegościnnym Besarajnie,
który powita ich nie tylko nowymi niebezpieczeństwami przynoszącymi ze sobą
rozdzielenie oraz uświadomieniem, że w ślad za nimi podążają macki wroga, ale
również niespodziewaną misją mogącą przysporzyć im tyle samo sojuszników, co
wrogów.
Zaufanie, jakim obdarzyłam Richarda Schwartza
zwróciło mi się z nawiązką, ponieważ Drugi
Legion okazał się fantastyczną pozycją, którą raczej pochłonęłam niż
przeczytałam i teraz cierpię na czytelniczego kaca. Dlaczego? Przede wszystkim
odbiorcy książki mogą zobaczyć, jak bardzo plastyczny jest umysł autora oraz
jego wyobraźnia. W Pierwszym Rogu
akcja toczyła się w zajazdu pod Głowomłotem i jego piwnicach – mimo tak małego
obszaru Schwartz doskonale uchwycił czarowność i grozę tego miejsca. W Drugim Legionie jego miejsce zajmuje
Gasalabad – stolica Besarajnu mogąca śmiało kojarzyć się z disney'owskim Agrabah
(akurat mojej wyobraźni skojarzenie to jak najbardziej pasuje), gdzie mieszają
się ze sobą klasy bogatych panów i biednej ludności. To właśnie tutaj kwitnie handel
niewolników, a złodziejskie szajki mają niemałe utargi. Krokami wędrowców
kieruje nie tylko chęć odnalezienia zaginionych towarzyszy, ale po trochu
również przeznaczenie, ponieważ to ono stawia na ich drodze Armina, który okaże
się nie tylko wiernym sługą, ale również niezwykle przydatnym członkiem małej
drużyny Havalda. Dzięki niekonwencjonalnym pomysłom, mistrzowskiej umiejętności
przemawiania i niezwykłemu urokowi osobistemu di Basra nie raz osiągnie więcej
niż zdziałałoby ostrze miecza.
Jednak Drugi
Legion to nie tylko krainy rodem z baśni czy istoty nie z tego świata.
Przede wszystkim jest to powieść o wierze, niezachwianej nadziei, odwadze
graniczącej niekiedy z głupotą, poczuciu obowiązku – świętszego niż cokolwiek
innego na świecie, przyjaźni mocniejszej niż głaz i miłości, której nic nie
jest w stanie zniszczyć. Niezwykłą przyjemnością było oglądać zmiany zachodzące
w niektórych bohaterach – przede wszystkim w mrocznej elfce Zokorze, która w
końcu zaczęła rozumieć, że obustronna zagłada serwowana sobie przez ludzi i elfów
ani jednej stronie, ani drugiej nie przyniesie niczego dobrego i dostrzegać wachlarz
możliwości jakie otwiera wzajemne zaufanie.
Niestety zakończenie książki nie tylko nie przynosi
odpowiedzi na dręczące czytelników pytania, ale również wymusza cierpliwe
oczekiwanie na trzeci tom Tajemnicy Akiru.
Monika Mikłaszewska
Jestem w trakcie i bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com