Trucicielka królowej – Jeff Wheeler
Małe dzieci z
nadzwyczajnymi mocami od zawsze stanowiły silne fundamenty...
literatury fantasy. I jest to motyw równie popularny, co mało
nowatorski. Czy korzystając z tego sprawdzonego pomysłu, można
jeszcze napisać oryginalną książkę?
Tytuł: Trucicielka królowej
Autor: Jeff Wheeler
Tom 1 (Królewskie źródła)
Wydawnictwo: Jaguar
Życie Owena wywraca się
do góry nogami. Jego ojciec okazał nieposłuszeństwo wobec króla.
Władca każe go okrutnie. Dodatkowo żąda, by syn niepokornego
poddanego zamieszkał z nim na zamku. Czemu? Ma być gwarancją
lokalności na przyszłość. Wybór trafia na Owena, małego,
nieśmiałego i odrobinę wycofanego chłopca. Czy ośmiolatek ma
szansę pośród dworskich intryg? Jeśli za sojusznika ma się
tajemniczą trucicielkę królowej i zalążki mocy... wszystko może
się zdarzyć.
Muszę przyznać, po
książce spodziewała się zupełnie czegoś innego. Przede
wszystkim byłam pewna, że „Trucicielka królowej” to powieść
young adult, owszem, w świecie fantasy, ale jednak dla młodzieży
i... o młodzieży. Gdy przeczytałam, że główny bohaterem jest
8-latek, po prostu nie wiedziałam co o tym myśleć. Co zyskujemy, a
co tracimy, poznając opowieść z perspektywy dziecka?
Przede wszystkim Owen nie
do końca rozumie to, co się wokół niego dzieje. Jego dziecinność
bardzo zawęża jego perspektywę, a początkowa akcja szybko
ogranicza się do kilku lokalizacji. Z drugiej jednak strony pozwala
nam to z zaciekawieniem obserwować to, co dzieje się na drugim
planie. Wiele można wyciągnąć z rozmów między dorosłymi, nawet
jeśli Owen nie do końca rozumie ich treść.
Ciekawym elementem jest
też dziennik szpiega. Krótkie zapiski rozpoczynają każdy rozdział
i pokazuje nam odrobinę szerszą perspektywę. Oczywiście, gdy
przymniemy oczy na to, że... szpieg pisze dziennik. Niby
zaszyfrowany, ale mimo wszystko wydaje mi się to mało przekonujące.
Wydaje mi się, że lepiej by to wyglądało, gdyby pisma te były
raportami, a nie zbiorem luźnych przemyśleń, które nie mają
żadnej praktycznej funkcji, a mogą jedynie pogrążyć tajnego
agenta.
"Odwaga to nie brak lęku, Owenie. Odwaga to parcie naprzód, nawet kiedy się boisz".
Na uznanie zasługuje za
to kreacja bohaterów. Pomijając Owena i jego lekko irytującą
koleżankę, reszta naprawdę jest... wielowymiarowa. Przede
wszystkim król, który początkowo „kreślony” jest jako ten
zły, wraz z rozwojem akcji powoli zmienia swoje oblicze. Intrygująca
jest też tytułowa trucicielka królowej. Ale kim jest... to już
musicie przekonać się sami.
Ciekawy jest również
wykreowany świat, jednak tutaj muszę was ostrzec. Nie jest to
powieść tak bardzo magiczna, jak można by się było tego
spodziewać. Wspomniane wcześniej niezwykłe moce to kluczowy
element opowieści, który jednak nie pojawia się często. W całej
książce można wyraźnie wyczuć, że jest to pierwszy tom dłuższej
serii. Po prostu akcja rozwija się powoli, a bieg wydarzeń rzadko
zaskakuje czytelnika. Niemniej zakończenie powieści jest naprawdę
obiecujące. Z zaciekawieniem śledziłam ostatnie strony i nie mam
bladego pojęcia, w jaki sposób potoczy się dalsza fabuła. No i
nasz bohater staje się coraz starszy! A to daje wiele nowych
możliwości!
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!