Alyssa i czary
Szaleńcza pogoń za królikiem? Tajemniczy napój
z napisem „wypij mnie”? A może dziwne jajko kołyszące się na murze? Chyba każdy
kojarzy „Alicję z krainy czarów”. Powieść ta wywarła ogromny wpływ na popkulturę
i doczekała się wielu adaptacji oraz książek inspirowanych jej treścią. Jak
wypadnie kolejna z nich? Czy „Alyssa i czary” wciąż jest w stanie czymś
zaskoczyć?
Tytuł: Alyssa i czary
Autor: A. G. Howard
Wydawnictwo: Uroboros
Świat Alyssy rozpada się na drobne kawałki,
gdy jej mama zostaje zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. A trzeba przyznać, że
dziewczyna i tak nie ma łatwego życia. Jej prababką była bowiem słynna Alicja,
bohaterka książki „Alicja z krainy czarów”. I nie jest to bynajmniej powód do
dumy, ale licznych… uszczypliwości. I być może aluzje, że nie jest do końca
normalna, spłynęłyby po niej jak deszcz, gdyby nie drobny szczegół. Dziewczyna słyszy
głosy… owadów. I widzi rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Czy jest
szalona? A może jej mama wcale nie jest wariatką, tylko dręczy ją rodzinna
tajemnica? Alyssa postanawia zrobić wszystko, by to wyjaśnić i przy okazji nie
trafić do wariatkowa.
Jeśli wydaje się wam, że jest to powieść dla
miłośników „Alicji z krainy czarów” to… macie racje. Ilość nawiązań, analiz,
czy analogii do oryginału jest wręcz niesamowita. Prawdziwy fan poczuje się,
jak ryba w wodzie. I w tym aspekcie fajne jest to, że autorka nie tylko
korzysta z wcześniejszego tytułu, ale też przerabia go na swoją modłę. Okazuje
się bowiem, że nie wszystko było tak, jak napisano to w „Alicji z krainy
czarów”. Ta historia jest świetnie wpleciona w życiorys rodziny Alyssy, od
prababki po główną bohaterkę. Za sprawą powieści poznajemy też drugą stronę
krainy czarów, o wiele bardziej mroczną…
Muszę przyznać, że na początku powieść
wyprowadziła mnie w pole. Kilka pierwszych rozdziałów to bowiem klasyczne young
adult. Pojawia się parę nietypowych wątków, ale jednak skupiamy się na młodej
dziewczynie, jej nieujawionym uczuciu i problemach z rówieśnikami. Aż tu nagle…
wpadamy do króliczej dziury i nic nie jest takie, jak wcześniej. I ta zmiana
tempa (bowiem powieść natychmiast przyspiesza) jest równie nagła, co
intrygująca. Od tego momentu w książce dzieje się tysiące rzeczy, wiele naraz,
spora część to absurd w najczystszej postaci, a wiele znajduje swoje
wyjaśnienie dopiero później. I trochę mam mieszane uczucia, co do tego mętliku.
Z jednej stronie było dynamicznie i podobnie, jak w Alicji, z drugiej ten
harmider zaczął mnie męczyć. To, co świetnie sprawdziło się w przypadku
krótkiego dzieła, w wydaniu rozszerzonym momentami przytłaczało czytelnika.
Sama bohaterka również nie do końca przypadła
mi do gustu. Jej zachowanie bywało dziwne, a pobudki irracjonalne. Jako swój
sposób walki z głosami owadów wybrała sobie… uśmiercanie ich i robienie obrazów
z martwych egzemplarzy. I jeszcze w to jakoś mogę uwierzyć (chociaż ledwo), ale
że te dzieła brały udział w konkursach? I nikt, absolutnie nikt, się tym nie
zaniepokoił?
Obok samego fantastycznego wątku istotną rolę
odgrywają też relacje między bohaterami. Chociaż na pierwszy plan wysunięto
raczej lekko przesłodzony romans, to mnie bardziej zaintrygowały stosunki
Alyssy z rodzicami. Zwłaszcza kontakty z matką były trudne i to nadawało
całości dodatkowej wartości.
Jak jednak oceniam ten tytuł? Jest to
propozycja przede wszystkim dla miłośników „Alicji z krainy czarów”. Nie znając,
chociaż pobieżnie, oryginału nie doceni się licznych odwołań i zgrabnych
nawiązań. Jeśli zaś lubicie niczym nieskrępowaną fantastykę, w tym tytule
odnajdziecie jej naprawdę sporo. Jednym zdaniem, powieść pomysłowa, przyjemna,
chociaż trochę przeładowana akcją.
brzmi intrygująco :) jestem gotowa zaryzykować i sięgnąć po ten tytuł, choć historię "Alicji z krainy czarów" znam pobieżnie ;P
OdpowiedzUsuń