Bądź. Holistyczne ścieżki zdrowia
Publiczna służba zdrowia daleka jest od ideału. Każdy, kto miał
wątpliwą przyjemność korzystania z ich usług, może pewnie opowiedzieć o
niejednej sytuacji, która burzy krew w żyłach. Długie terminy, kolejki,
bałagan, a nawet złe leczenie. Nic dziwnego, że ludzie cały czas szukają
alternatywy dla medycyny konwencjonalnej.
Tytuł: Bądź. Holistyczne ścieżki zdrowia
Autor: Orina Krajewska
Wydawnictwo: Sensus
Holistyczne ścieżki zdrowia to zbiór rozmów przeprowadzonych przez Orinę Krajewską ze specjalistami zajmującymi się różnymi obszarami zdrowia. Autorka chce nas przekonać, że do kondycji człowieka trzeba podchodzić globalnie. Nie zajmować się tylko zaleczeniem choroby, ale pamiętać o profilaktyce i ogólnej sytuacji. I to brzmi całkiem nieźle. Muszę przyznać, że początkowo byłam bardzo sceptycznie nastawiona do publikacji, ale też równie szybko zmieniłam zdanie. Pierwsza rozmowa była bardzo konkretna. Naświetliła mi sporo ciekawych rzeczy i pomysłów. Niestety dalej... było już tylko gorzej.
Po pierwsze, książka nie jest do końca spójna z tym, co obiecuje na wstępie. Na samym początku autorka składa nam sporo deklaracji, które w skrócie można ująć: nie będzie szarlataństwa. Ma nie namawiać do całkowitego zaniechania leczenia konwencjonalnego, czy nie wynajdywać leków na całe zło. Cóż... w praktyce różnie to bywa. W zasadzie wszystko zależy od rozmówcy, jednak im dalej jesteśmy w książce, tym więcej informacji niepopartych badaniami.
Mój problem polega na tym, że jednocześnie z tą książką czytałam „Wściekłego kucharza”, w której autor wziął na tapet wszystkie nowe mody żywieniowe, a potem brutalnie je obśmiał. Jednocześnie rozłożył na czynniki pierwsze metody, według których działają osoby propagujące nowatorskie teorie. I miałam bardzo silne wrażenie, że ta książka jest właśnie przykładem takiego działania. Wielu rozmówców szybko i łatwo wyciąga generalne tezy. Nie ma tam miejsca na wahania, na niepewność, wszystko jest czarno-białe i tak proste, że aż dziwne, że ludzie jeszcze chorują na raka. To właśnie nowotwór stanowi największą obawę współczesności, a przy okazji temat tej książki. Dowiadujemy się m.in. że wywołuje go stres, zakwaszone jedzenie itp. Tak, nie zabrakło porad o jedzeniu zasadowym, o glutenie itp. Jednym słowem, wszystko, co teraz modne i dostępne... w każdym brukowcu. Czego za to brakuje? Badań, dowodów, czegokolwiek dającego możliwość zweryfikowania tych tez. Bo informacja o antynowotworowym działaniu niektórych przypraw powtarzana jest przez wiele osób, brak jednak informacji, że pozytywne wpływ tych składników ujawnił się np. na łososiach, a u ludzi nie przyniósł żadnego efektu.
I właśnie dlatego, równie szybko nabrałam, co straciłam dobrego zdania o książce. Owszem, pojawiło się kilka ciekawych informacji, głównie w zakresie psychologii. Sama myśl, o dbaniu o ogólny stan zdrowia, a nie tylko leczeniu chorób, jest jak najbardziej godny propagowania. Jednak w ostatecznym rozrachunku ilość bzdur jest tak duża, że ciężko powiedzieć, by ten tytuł był wartościowy. Może zainspirować do czytania o alternatywnych metodach leczenia, jednak powinien być dopiero początkiem, a nie końcem poszukiwań.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!