wtorek, 18 grudnia 2018

Planeta Singli


Mając na uwadze przedświąteczny czas i nadmiar obowiązków z nim związanych, dziś zabiorę Was w podróż niedaleką. Wybierzemy się do naszej stolicy. Tam czekają na nas bohaterowie, których niektórzy z Was najprawdopodobniej już znają.

Tytuł: Planeta Singli
Autor: Ewa Markowska
Wydawnictwo: Wielka Litera

Są to Anka, Tomek, Marcel, Ola i Bogdan. A znacie ich na pewno z filmu Planeta singli, który kilka lat temu królował na ekranach naszych kin. W tej chwili możemy oglądać jego drugą część.
Razem z bohaterami zalogujemy się na tytułowym portalu randkowym, zaliczymy kilka bardzo ciekawych randek, przekonamy się, do czego może doprowadzić taka zabawa i dowiemy się w końcu, jak to z tą prawdziwą miłością naprawdę jest. I przy okazji będziemy się dobrze bawić w wybornym towarzystwie.

Muszę się Wam przyznać, że trochę miałam z tą książką problem. Nie, nie, od razu rozwieję Wasze wątpliwości, podobała mi się bardzo, ale na początku spodziewałam się czegoś innego. Lecz chyba nie świadczy to o mnie za dobrze. Bo ja spodziewałam się tylko i wyłącznie treści filmu podanej w formie książki. Z całego serca przepraszam autorkę i wydawnictwo, że podejrzewałam ich o coś takiego.

Bo, Proszę Państwa, dostaliśmy do ręki piękną, rasową powieść. Jest to nie tylko historia, którą znamy z filmu. Są tu również bohaterowie z krwi i kości, o których z książki dowiadujemy się dużo więcej niż z filmu. Już wiemy, dlaczego są tacy, jacy są:):), co ich ukształtowało, jakie decyzje i wydarzenia doprowadziły ich do miejsc, w których znajdują się dzisiaj, o czym marzą, co ich fascynuje i jakie książki czytają. Tego wszystkiego nie widzieliśmy na ekranie, a dzięki temu książka stała się pełniejsza.

Film oglądałam już dość dawno temu, nie wszystko dziś pamiętam, lecz wydaje mi się, że autorka dodała również kilka scen, których nie mieliśmy okazji ujrzeć w filmie, a myślę, że oglądałoby się je, równie przyjemnie, jak o nich czytało.

Po lekturze tej książki dotarła do mnie jeszcze jedna prawda. Ja zawsze na pytanie, co wolę: książkę czy film, odpowiadałam, że książkę. Bo można się nią dłużej delektować i o wiele więcej z niej dowiedzieć. Teraz już wiem, że to i to jest jednakowo dobre, a niektóre momenty mogą o wiele mocniej zadziałać na odbiorcę na ekranie. Tak jest w tym przypadku ze sceną koncertu, który przygotowała Anka. Pamiętam, że kiedy oglądałam film, ze wzruszenia zakręciła mi się w oku łezka, a w moich uszach jeszcze długo rozbrzmiewała piosenka Marka Grechuty „Dni, których nie znamy”. Gdy czytałam tę sytuację w książce, magia kina zadziałała i poczułam nieodpartą chęć obejrzenia jej jeszcze raz.

Okładka książki może i niczym za bardzo nie zaskakuje, bo to zdjęcie aktorów grających w filmie główne role, ale mnie się bardzo podoba i nastraja zgoła optymistycznie. Może dlatego, że uwielbiam kolor czerwony i sukienki w tymże kolorze:):)

Na koniec zmuszona jestem wytknąć wydawnictwu mały minus. Mianowicie dopatrzyłam się kilku literówek. Może i są niewielkie, ale jednak trochę uwierają uważnego czytelnika, choć w żadnym wypadku nie mają wpływu na odbiór lektury.

Serdecznie zapraszam Was do przeczytania tej przesympatycznej książki. Szczególnie w ten przedświąteczny czas, odpoczniecie od porządków i planowania świątecznych strategii, setnie się ubawicie i miło spędzicie czas z bohaterami, których twarze nie są Wam obce. Miłej lektury!

Dorota Skrzypczak

 

2 komentarze:

  1. Zarówno książkę jak i film mam w planach. Myślę, że przypadną mi do gustu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten tytuł zdobył już rzesze fanów :) Mam nadzieję, że i Ty przyjemnie spędzisz z nim czas.

      Usuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates