Słodkie zwycięstwo – J. Sterling
Czekałam na tę książkę jak na zbawienie. Poprzednie tomy zapewniły mi morze uczyć i jeszcze więcej wrażeń. Te same oczekiwania miałam do kontynuacji. Tymczasem po jej przeczytaniu mogę powiedzieć tylko jedno: lepiej by było, gdyby ta książka nigdy nie wyszła.
Autor: J. Sterling
Cykl: The Perfect Game (tom 3)
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Kariera baseballisty wcale nie jest
usłana różami. I chociaż w teorii brzmi to jak oczywistość, w
praktyce nie jest tak różowo. Ale to nic... w porównaniu z jej
schyłkiem. Jack właśnie osiąga szczyty, jest znany, szanowany i
rozchwytywany. Robi to, co lubi, po prostu kocha życie. I nie widzi
w nim miejsca dla trudności, szybko jednak okazuje się, że nie ma
racji. Podczas jednego z meczów nabawia się poważnej kontuzji.
Musi przejść wielotygodniową rehabilitację, po której nie
wiadomo, czy wróci do ukochanej drużyny. Czy związek Cassie i
Jacka podoła kolejnej próbie?
Oglądając niektóre anime, ma się
wrażenie, że zostały one skonstruowane z fantazji dorastających
chłopców. Czytając tę książkę stwierdziłam, że autorka
zebrała wszystkie marzenia kobiet, nieważne jak nieprawdopodobne. I
w praktyce jest dokładnie tak, jak sugeruje tytuł... słodko, aż
do... przesady.
"No bo przecież jakim trzeba być szczęściarzem, żeby dostawać kupę szmalu za codzienne pojawianie się na boisku? Ale życie rzadko okazywało się tak proste, jak to sobie wyobrażano. W baseballu chodziło o znacznie więcej. To był biznes. Czasem brzydki".
Przede wszystkim w powieści czeka nas
naprawdę mało skrajnych emocji. Bohaterowie głównie pławią się
w szczęściu i miłości (w zasadzie takiego życie można spokojnie
życzyć teraz na święta). W związku z tym ta historia
zdecydowanie bardziej przypomina harlequina niż porządne new adult.
Owszem, na początku pojawia się pewien kryzys, jednak i ten motyw
mocno kuleje. Jack zachowuje się irracjonalnie, przesadza tak
bardzo, że nie byłam w stanie odczuwać jego cierpienia, a raczej
wyśmiać zachowanie. Równie irracjonalny jest punkt zwrotny.
Pojawia się ni stąd ni zowąd, chłopak dowiaduje się oczywistości
i z dnia na dzień znowu jest ideałem. I tak już do samego końca.
Tak, niestety później nie dzieje się nic ciekawego, dosłownie
nic!
I nie to, że nie dało się tej
opowieści uratować. Wiele wątków w niej opisanych mogło być
pokazanych szerzej, rozbudowanych, dopracowany i zaprezentowanych
bardziej życiowo. Tymczasem otrzymujemy streszczenie motywu „i
żyli długo i szczęśliwie”, bez głębszych refleksji. Bo
problemy bohaterów szybko ograniczają się do wyboru firmy
transportującej rzeczy między drogimi hotelami czy podjęciu
decyzji o nieopuszczaniu nieużywanego mieszania ze względu na ładny
widok. Czytając te dylematy, miałam wrażenie, jakbym nagle
zmieniła rzeczywistość.
"Mała rada: nie bierz tego do siebie, jeśli inne żony początkowo nie okażą się jakoś szczególnie miłe. Tak już jest, dopóki twój chłopak nie spłaci swojego długu wobec drużyny".
Narracja standardowo prowadzona była
naprzemiennie z perspektywy dwojga bohaterów. Partii Jacka w pewnym
momencie nie byłam w stanie czytać. Nawet najlepsza matka Polka nie
pała aż tak silnym instynktem macierzyńskim, jak ten naładowany
testosteronem baseballista. Szalę goryczy przelała jedna rozmowa z
członkiem zespołu, która była równie prawdopodobna co jednorożec
biegający po tęczy. Tak, każda z nas marzy o tym, by jej mąż
siedząc długo w pracy myślał o dzieciach i opowiadał koledze,
jak bardzo chce im ugotować zupki, wytrzeć pupki czy lulać w nocy.
No ale umówmy się... serio?
O pomstę woła też ostatni fragment,
pokazujący bohaterów wiele lat później. On również nic nie
wnosi, poza kolejnym przypomnieniem, jak szczęśliwi są nasi
bohaterowi i jak idealną rodzinę tworzą. Po przeczytaniu tej
książki miałam wrażenie, jakbym zjadła pączka polanego toffi,
syropem klonowym, nadzianego watą cukrową i popiła kakaem na samym
cukrze. No po prostu ble!
Jeśli lubicie romanse, zwłaszcza te
sportowe, sceny erotyczne i nie przeszkadza wam brak życiowości,
możecie sięgnąć po ten tytuł. Jeśli jednak stawiacie na burzę
emocji, to „Słodkie zwycięstwo” lepiej omijajcie szerokim
łukiem.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!