Martwe dusze – Daria Orlicz
Każdy żyje swoim życiem i podejmuje własne decyzje. Nieważne, jak błędne, jak bardzo niewłaściwego, wciąż pozostają jego wyborem. A mimo to ocena innych przychodzi ludziom o wiele łatwiej niż sprawiedliwa ocena. Żyj i pozwól żyć? Wolne żarty! Dobra plotka warta jest więcej niż miliony słów.
Tytuł: Martwe dusze
Autor: Daria Orlicz
Wydawnictwo: Harper Collins
Po wakacyjnym okresie nadmorskie miasteczko powoli zapada w
letarg. I wydawałoby się, że nic nie jest w stanie zakłócić tego porządku
rzeczy, gdy nagle wybucha skandal. W podejrzanych okolicznościach ginie
Aleksandra. Szybko okazuje się, że nie był to wypadek, a ktoś umyślnie zabił
kobietę. Obok głosów oburzenia można też usłyszeć, że... Aleksandra sama
zasłużyła na swój los. Wielu osobom nie w smak był jej sposób życia. Bugaj ze
zdziwieniem odkrywa, że kobieta miała więcej wrogów, niż można by było przypuszczać.
Ale kto z nich jest winny jej śmierci, a kto jedynie źle życzył?
„Martwe dusze” to drugi tom serii „Straconych dusz”. W
przypadku tego cyklu kolejność chronologiczna jest wskazana, ale niekonieczna.
Kontynuacje można wyczuć jedynie w zakresie związków głównych bohaterów.
Pozostałe wątki, zwłaszcza te kryminalne, pozostają niezależne.
Przede wszystkim autorka kreuje bardzo ciężką atmosferę.
Oberwało się nie tylko małomiasteczkowemu klimatowi, ale też relacjom
międzyludzkim. Mniej więcej w połowie straciłam wiarę w ludzkość i
stwierdziłam, że nikomu nie można wierzyć, zwłaszcza mężczyznom. A potem
przypomniałam sobie, że to opowieść fikcyjna, a nie literatura faktu. Więc
jednego nie można autorce, udało jej się zbudować ciężką atmosferę, która
udziela się czytelnikowi.
Ciekawym wątkiem jest również moralna ocena zachowania
Aleksandry. Chociaż kobiecie można wiele zarzucić, jest to raczej kwestia
etyki. Tymczasem małe miasteczko rządzi się swoimi prawami, osądza i skazuje.
Co więcej, w książce naprawdę sporo się dzieje. „Martwe
dusze” nie mają może dużej objętości, jednak strony przepełnione są akcją.
Szybko jednak moja uwaga przeniosła się z wątku kryminalnego na relacje między
bohaterami, a trzeba przyznać, że są one dość skopiowane, chociaż ostatecznie
prowadzą do jednego... seksu. Ewentualnie pieniędzy. I tutaj niestety muszę
zauważyć, że ilość miłosnych zbliżeń jest zbyt duża. Zwłaszcza że są to
zazwyczaj sceny pozbawione uczyć. Dużo seksu, sporo wulgarności i wrażenie
płytkich relacji. Z jednej strony nadaje to akcji gorzkiego„posmaku”, z drugiej
bywa przesadzone.
Tak jak już wspomniała, w książce zostaje nawiązanych wiele
wątków, które toczą się dynamicznie i rozwiązują... za szybko. W pewnym
momencie wszystko było tak zagmatwane, że nie wyjaśnienia spadały na mnie, jak
grom z jasnego nieba. Jeśli zaś chodzi o finał, to wyjaśnienie śledztwa jest
ciekawe, i tylko częściowo przewidywalne. Chociaż i tu element zaskoczenia
wynika raczej z niepełnego zestawu danych.
„Martwe dusze” to kryminał przyzwoity. Dobrze i szybko się
go czyta. Fabułą jest intensywna i dynamiczna, jednak bez fajerwerków i
zachwytów.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!