Coś francuskiego – David Gaboriaud
Moda na francuską kuchnie chyba nigdy
nie przeminie. Ma w sobie to nieuchwytne „coś”. Nie tylko
obiecuje wyjątkowe doznania smakowe, ale też przywodzi na myśl
romantyczne kolacje, czy śniadanie z wieżą Eiffla w tle. Nic,
tylko gotować i... marzyć!
Tytuł: Coś francuskiego
Autor: David Gaboriaud
Wydawnictwo: Pascal
„Coś francuskiego” to naprawdę
porządnie wydana książka kulinarna. Ta z tych solidnych, które
spokojnie posłużą przezs lata. Twarda okładka i zakładka
zdecydowanie podnoszą jej praktyczne aspekty, a grafika zachęca do
zaglądania do środka.
A zaczyna się od... skróconej
autobiografii. To dość powszechny wstęp w zagranicznych książkach
kulinarnych, poznajemy sylwetkę kucharza, który na równi ze swoim
życiem przybliża nam kulturę polsko-francuską, zwłaszcza w
gastronomicznym sensie. Takich wstawek jest naprawdę sporo,
otwierają każdy rozdział i mają zwykle po kilka stron. Wolałabym,
gdyby autor skupił się w nich bardziej na gotowaniu, a mniej na
sobie, ponieważ nawet po setnej stronie wciąż możemy natrafić na
wspominki... studiów. Jeśli jednak lubicie poznawać ludzką twarz
kucharzy, te fragmenty mogą przypaść wam do gustu.
Przejdźmy do samych przepisów. Jaki
jest układ receptury? Bardzo praktyczny. Na górze strony mamy nazwę
dania, poniżej wprowadzenie (np. zawierające informację o
pochodzeniu dania), po lewej składniki, a po prawej sposób
przygotowania. Warto zaznaczyć, że zamieszczono też wszystkie
niezbędne informacje: ilość porcji oraz czas przygotowania
(dodatkowo wyszczególniając np. czas smażenia). Lubię mieć
podane wszystkie dane, a to jest chyba najlepszy sposób ich
przedstawienia. Wszystko jest czytelne i przejrzyste. Dodatkowo
niektóre dania mają kilka wersji, co sprawia, że stają się
bardziej uniwersalne (np. danie z mięsem można też wykonać z
twarożkiem).
Jak podzielone zostały przepisy? Na
początku mamy kilka kategorii tematycznych, a następnie rozdziały
odpowiadające konkretnym posiłkom. Nie jest to może jakoś
szczególnie oryginalne ułożenie, jest za proste i praktyczne. Po
raz kolejny będę za to ubolewać nad brakiem indeksu. I tym razem
go nie ma. Być może jego zamieszczanie wyszło już z mody? Mi by
się przydał, ponieważ lubię szukać przepisy po produktach.
Co do samych receptur to są one
naprawdę różnorodne i znajduje to swój wyraz zarówno w
rozmaitości składników, jak i poziomie trudności. Przepisów w
tej książce jest tak dużo, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Moje serce skradły zwłaszcza desery, po prostu niebo w gębie!
Na końcu jeszcze warto wspomnieć o
zdjęciach, ponieważ są one wyjątkowo dobre! Z przyjemnością
oglądałam fotografie. Jedzenie zostało na nich zaprezentowane z
trochę szerszej, niż zazwyczaj perspektywy. Nie mamy tym razem
maksymalnego zbliżenia na konkretny składnik, ale ciekawe
kompozycje i pomysłowe tła. Fajne jest również to, że dania
zostały zaprezentowanie naturalnie, nie na białym stole, ale „w
akcji”, z plamami, nierównym sosem i innymi zaplanowanymi
niedoskonałościami. Ciekawie prezentują się też zdjęcia autora,
zwłaszcza te kulinarne. Również tutaj widać mocny nurt realizmu,
co pozostaje spójne ze stylizacją całego wydania.
„Coś francuskiego” bardzo
przypadło mi do gustu. Ta książka kucharska okazała się dla mnie bogatym
źródłem inspiracji i ciekawych pomysłów. Jeśli lubisz jeść
smacznie, jest to tytuł właśnie dla ciebie!
Za książkę dziękuję księgarni Selkar.pl.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!