Świąteczny sekret – Krystyna Mirek
Święta już co prawda dawno za nami, ale… to nie powód, żeby rezygnować z ich czaru. Zresztą ja nigdy nie wyrabiam się z powieściami świątecznymi. Co roku ubarwiam sobie nimi szary styczeń. Też tak macie? Jeśli tak, to zapraszam na recenzję „Świąteczny sekret”.
Tytuł: Świąteczny sekret
Autor: Krystyna Mirek
Wydawnictwo: Edipresse
Kobiety z rodziny Zosi zawsze źle wybierały! Przystojni mężczyźni
zwodzili je na manowce, a potem fundowali złamane serce. Z tym hasłem Zosia
wchodzi w dorosłość i powoli ma po dziurki w nosie matczynych porad. Jedną z
nich jest to, by odrzucić spadek po babci. Wiekowa chatka we wsi zabitej
dechami ucieszyłby pewnie niejedną kobietę, ale co miałaby tam robić nastolatka
tuż przed maturą? Dziewczyna postanawia chwycić byka za rogi. Nawet nie zdaje
sobie sprawy, że w ten sposób uruchamia cykl wielu wydarzeń, które bezpowrotnie
odmienią niejedno życie.
Uwielbiam powieści Krystyny Mirek i sięgam po nie bez
żadnego zastanowienia. Tak było i tym razem. Oczekiwałam powieści wzruszające,
ale cieplej i ostatecznie podnoszącej na duchu. W wielkim skrócie można
powiedzieć, że właśnie to otrzymałam. Autorka umieściła swoją bohaterkę w trudnej
rodzinie, pełnej toksycznych relacji i podejmującej notorycznie te same złe
decyzje. Główny wątek to właśnie opowieść
o przełamywaniu schematów, o wychodzeniu z kręgu powtarzanych przez pokolenia błędach.
To też historia walki z własnymi słabościami, bohaterka
bowiem musi nie tylko pokonać złe relacje z rodziną, ale też własne lęki. Domek
na wsi tylko w teorii brzmi jak sielanka. W praktyce to ciągła praca o najbardziej
podstawowe wygody, jak ciepła woda, czy działający piec.
Autorce udało się zachować ciepły, wzruszający ton narracji.
Wszystko przebiega dość podobnie jak w innych jej książkach. Najpierw jest źle,
by potem było dobrze. To podnosi na duchu, ale też każe zastanowić się nad
własnym życiem. Tym razem szczególnie zwróciłam uwagę na wygody mieszkania w
mieście, ale też samodzielności, którą mam. Czasem potrzebne są książki, które
każą nam docenić to, co mamy, choćby to były oczywistości.
Tym razem jednak nie jest to tytuł pozbawiona wad. Jakie są
moje największe zarzuty? „Świąteczny sekret” to bajka. Niestety, chociaż
wydawałoby się, że trudna sytuacja bohaterki będzie świetnym pretekstem do
zaprezentowania życia młodego człowieka, to ciężko tu mówić o jakimkolwiek realizmie.
Domek na wsi, którego nigdy nie chce odziedziczyć, ponieważ jest koszmarną
ruderą… nadaje się do zamieszkania od ręki, nie wymaga żadnych napraw i jest
wypchany zapasami. Pieniądze spadają z nieba, a wszystkie urzędowe sprawy
praktycznie załatwiają się same. Oj nie tak to w życiu wygląda! Chociażby miło
się o tym czytało, nie raz skrzywiłam się, czując naiwność opowieści.
Tak samo w sposób oklepany i typowy przebiega wątek miłosny.
Niestety nie ma w nim nic ciekawego, od początku do końca rozgrywa się
schematycznie i mało ekscytująco. Ostatnim drobnym zastrzeżeniem jest mieszanie
się w datach, parę szczegółów się niestety nie zgadza.
„Świąteczny sekret” to bajka, ale jednak bardzo przyjemna
bajka. Dobrze mi się ją czytało, wzbudziła we mnie wiele emocji i chociaż mogę
jej zarzucić parę rzeczy, nie żałuję, że ją przeczytałam.
Znacie ten tytuł? Jeśli tak, to co o nim myślicie?
Książka czeka na mojej półce, choć jeszcze nie jest przeczytana :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki tej autorki, więc tylko kwestia czasu jest, kiedy sięgnę po ten tytuł. 😊
OdpowiedzUsuńNie znam, ale pewnie przeczytam
OdpowiedzUsuńSłyszałam że jej książki są ciekawe, jeszcze nie miałam okazji poznać żadnej z nich.
OdpowiedzUsuńNie czytałam i też nie planuję :)
OdpowiedzUsuń