Dziedziczki jeziora – Maria Dahvana Headley
Lubicie retelling? A co powiecie na opowieść zdecydowanie mroczniejszą niż historie księżniczek? Na krwawą, pełną strachu relację zatroskanej matki? Poznajcie współczesną wersję Beowulfa.
Tytuł: Dziedziczki jeziora
Autor: Maria Dahvana Headley
Wydawnictwo: Galeria książki
Herot Hall to spokojne, bezpieczne miasteczko, wręcz idealne
do wychowywania dzieci. Czy aby na pewno? Czy mroczne góry na pewno są
opuszczone? A może czai się tam niebezpieczeństwo? Na to pytanie Gren
udzieliłaby odpowiedzi przeczącej. Zagrożenie niosą ludzie, od który za wszelką
cenę stara się odciąć. Jej syn, urodzony już po wojnie, to wszystko, co ma i
zamierza chronić za wszelką cenę! W tym samym czasie inna matka również
koncentruje całe swoje życie wokół dziecka. Gdyby skupiła się na czymś innym,
mogłaby nie wytrzymać pozorów idealności, które tworzy każdego dnia. Losy tych
kobiet nieuchronnie zaczynają się splatać i… nie będzie to lekka opowieść.
Muszę się przyznać, dałam się nabrać okładce! Spodziewałam
się czegoś lekkiego! No wiecie, róże, pomarańcze, tak to wszystko wygląda
dziewczęco, że dopiero gdy człowiek się dokładniej przyjrzy, widzi wilka,
baranka i ogień. A one są i na okładce i w fabule.
Gdy zaczęłam czytać książkę, pomyślałam sobie „wow! Wreszcie
coś innego”! Początkowo narracja to zbiór myśli, wspomnień, obrazów i
kształtów. Przeskakujemy pomiędzy nimi bez większego zrozumienia, głównie
chłonąć klimat i „nasiąkając” atmosferą. Narracja jest równie nietypowa, co
angażująca. Ma w sobie coś z artystycznego przedstawiania rzeczywistości.
Czytelnik chłonie każde słowo, chociaż chwile mu zajmie, zanim to wszystko
ułoży sobie w głowie.
Powieść w niesamowicie angażujący sposób opisuje dwie
skrajnie różne kobiety, żyjące w obok siebie, a jednak zupełnie odmiennie. W
przekorny sposób pokazuje też, jak łatwo okoliczności nastawiają nas przeciwko
sobie i jak prędko emocje przejmują stery nad rozumem.
Bardzo intensywnie pokazano też emocje, zwłaszcza strach i
wolę przetrwania. Nasza główna bohaterka jest weteranką wojenną, a wpleciona w
opowieść trauma daje do myślenia. Z tych względu „Dziedziczka jeziora” nie jest
lekką historyjką, ale fabułą, która momentami porusza, momentami przeraża, ale
też przytłacza. Przede wszystkim jednak daje do myślenia.
Na końcu warto też zauważyć, że pomimo zakwalifikowania
książki do kategorii fantasty, samej fantastyki nie jest tu dużo. Stanowi
bardziej uzupełnienie dla historii niż jej główny wątek. Ciężko za to określić
zarówno moment, jak i miejsce akcji. To wszystko zdaje się zawieszone w
alternatywnej rzeczowości, nie przekreślając jednak powagi myśli, którą niesie.
W końcu jest to również ciekawa interpretacja Beowulfa.
Znajomość tej opowieści podkreśli dodatkowe walory „Dziedziczki jeziora”. Czy
warto po nią sięgnąć? Zdecydowanie! Nie jest to powieść „na raz”, którą
zapomina się już podczas czytania. To historia, która zostanie w was na dłużej.
Może być ciekawa. Myślę zę kiedyś znajdzie się w moich rękach
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam ;)
UsuńSkoro książka zapada w pamięć czytelnika, to warto po nią sięgnąć. 😊
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak!
Usuń