Awaria uczuć –Joanna Kruszewska
Pozwolę Wam trochę odpocząć od wszelkiego rodzaju zagadek kryminalnych i zabiorę Was dziś do Warszawy, gdzie czeka już na nas Matylda, z którą udamy się na jej rodzinne Podlasie.
Tytuł: Awaria uczuć
Autor: Joanna Kruszewska
Wydawnictwo: Replika
Nasza bohaterka jeszcze o nie tym nie wie, ale w jej życiu za chwilę porządnie zawiruje. Straci pracę, jej chłopak wyjedzie na rok za granicę, a życie Matyldy zmieni się o 180 stopni. My będziemy jej w tym towarzyszyć, wspierać ją z całych sił i uwierzcie mi, nie będziemy się nudzić nawet przez chwilę.
Miałam już kiedyś przyjemność recenzować książkę pani Joanny, także zasiadając do lektury, wiedziałam, że ostatnie czego mogę się tu spodziewać to moje ulubione "tło okołofabularne". Autorka w swoich powieściach skupia się na sylwetkach bohaterów i relacjach międzyludzkich, takie tło jest tu mniej ważne. Chociaż akurat w tym przypadku troszeczkę tego swojego tła dostałam. Jak wyżej wspominałam, Matylda pochodzi z Podlasia i trochę wiadomości na temat jego wielokulturowości i bogatej tradycji kulinarnej autorka nam przemyciła. Dla mnie to ciut za mało, żeby nazwać to moim ulubionym terminem, ale i tak doceniam tę niespodziankę.
W tej książce dzieje się tak wiele na poziomie relacji międzyludzkich, że tak naprawdę inne wiadomości nie są już potrzebne. Co mnie w tej powieści uderzyło, to to, jak bardzo jest ona prawdziwa. Te wszystkie relacje między bohaterami, te dobre i te złe są bardzo realne i wiarygodne. Doświadczamy tego na co dzień. Wszystkie emocje, jakie przeżywają bohaterowie, są jakby żywcem wzięte z naszego życia. Miłość to wspaniałe uczucie, które jednak potrafi nas zranić jak nic na świecie, a przyjaźń... a o przyjaźni to już za chwilę.
Nie raz i nie dwa już wspominałam Wam, że dla mnie przyjaźń to najpiękniejsze uczucie na świecie. Pani Joanna sprowadziła mnie na ziemię. Owszem poczytałam sobie tutaj również o prawdziwej przyjaźni, ale przekonałam się również, jaka potrafi być ona perfidna i dwulicowa. Już trochę na tym świecie żyję i wydawało mi się, że coś na ten temat wiem, ale takiej "przyjaźni" jak Matylda na szczęście nie miałam okazji przeżyć i naprawdę byłam wstrząśnięta postawą Weroniki.
Kreacje bohaterów to w ogóle wielki plus tej książki. Nie są one jednoznaczne, budzą nasze mieszane uczucia. Są to ludzie z krwi i kości, posiadający wady i zalety. Nie jest tak, że bohaterowie pozytywni budzą tylko i wyłącznie naszą sympatię. Niekiedy irytują nas niemiłosiernie, tak jak na przykład Karolina, która jest bardzo fajną dziewczyną, ale wad posiada co niemiara i od czasu do czasu zdarzy nam się zazgrzytać zębami na jej zachowanie. Czasami postępują bardzo nieracjonalnie, jak na przykład Paweł. Podejrzewam, że również Matylda wzbudzi w Was różne emocje. Ja polubiłam ją bardzo, ale nie każdemu może spodobać się pewnego rodzaju szklana tafla, którą Matylda odgradza się od niektórych ludzi. Wydaje mi się, że o wielkości tej książki świadczą właśnie jej bohaterowie. Nie mamy wrażenia, że zostali stworzeni tylko i wyłącznie na potrzeby tej powieści. Oni są prawdziwi, tacy jak ja, ty i ludzie, których spotykamy na co dzień. I między innymi właśnie dlatego tę książkę tak dobrze się czyta.
Nasi bohaterowie bardzo dużo ze sobą rozmawiają. I nie obawiajcie się, nie są to rozmowy o niczym. Są one pełne mądrych przemyśleń i lekcji na całe życie. Zamykałam tę książkę porządnie podniesiona na duchu, tym bardziej teraz, w tym czasie, w jakim przyszło nam wszystkim żyć.
Myślę, że po skończonej lekturze jeszcze nie raz zapragniecie wrócić do domu rodzinnego Matyldy na Podlasie. Panowała tam niebywale ciepła atmosfera, a Misiowa Mama to mama jak z bajki. Ciut nadopiekuńcza, ciut za bardzo pobłażliwa, ale wiadomo było, że dla swoich córeczek zrobi wszystko i nikomu nie pozwoli ich skrzywdzić.
Awaria uczuć to lektura w sam raz na te nasze "kwarantannowe" czasy. Wybierzcie się do Matyldy koniecznie. Popławicie się w niebywale ciepłej i rodzinnej atmosferze, poirytujecie na niektórych niegodziwych bohaterów (lecz nie martwcie się oni również dostaną prawdziwą lekcję życia), weźmiecie udział w niezwykle ciekawym zjeździe szkolnym, Mama Misiowa porządnie Was dokarmi i uwierzcie mi, żal Wam będzie stamtąd wracać. Nie martwcie się jednak, już niedługo zabiorę Was w kolejną podróż do równie niezwykłych bohaterów, a tymczasem szczęśliwej podróży i miłej lektury! Do następnego!
Dorota Skrzypczak
Wiem, komu tę książkę zaproponuję do przeczytania. 😊
OdpowiedzUsuń