czwartek, 31 grudnia 2020

Saturnin – Jakub Małecki



Powieści Jakuba Maleckiego z pewnością mają to coś, co wyróżnia je spośród innych tytułów. Nieważne, czy lubi się jego sposób narracji, czy za niekoniecznie, jest ona na tyle charakterystyczna, że nie sposób pomylić ją z żadną inną. Czy to wystarczy, by czerpać przyjemność z lektury? W przypadku tego tytułu odpowiedź na to pytanie nie będzie prosta.


Tytuł: Saturnin

Autor: Jakub Małecki

Wydawnictwo: SQN 


Saturnin wiedzie normalne, nudne i mówiąc szczerze, dość smutne życie. Któregoś dnia okazuje się, że jego dziadek zniknął. Wspólnie z matką zaczyna poszukiwania, które okazują się na równi próbą odnalezienia przodka, co podróżą w głąb siebie samego i historii własnej rodziny. Nie będzie to łatwa droga, a trupy wcale nie kryją się w szafie.


Wielu recenzentów akcentuje przede wszystkim piękny i poetycki styl narracji. Jakub Małecki rzeczywiście potrafi pisać w sposób, który najzwyklejszą czynność zamienia w artystyczną obserwację. Z jednej strony opisuje wszystko na wskroś prosto i obiektywnie, z drugiej urywa zdania w niespodziewanych momentach, podkreśla aspekty, o których się nie myśli. Przynajmniej ja mam wrażenie, jakbym oglądała kard z wielu stron, zatrzymała moment, poddawała analizie nie tylko każdą sekundę danej sceny, ale też wszystkie jej elementy.


„Saturnin” wzbudził we mnie naprawdę wiele silnych emocji. Głównie negatywne. Tę książkę można by przepisywać jako sposób (nie lek!) na depresję. Część myśli głównego bohatera jest na tyle uniwersalnych, że spokojnie może dobić przeciętnego człowieka w średnim wieku. Po raz kolejny ujęło mnie również to, że przynajmniej podczas pierwszych stron miałam wrażenie, jakby autor pisał o sobie. Pierwszoosobowa narracja jest wyjątkowo intymna i szczera, jakby stanowiła zapis własnych przeżyć, a nie fikcyjną kreację.


Podobało mi się również zaprezentowanie opowieści z perspektywy trzech głównych bohaterów. Tym razem mamy nie tylko liczne wspomnienia i wiele powrotów do przeszłości, ale kolejne perspektywy, oczywiście ujęte w różnym momencie dziejowym. Jako miłośniczka wszystkiego, co dziwne i nietypowe byłam zachwycona!


Wspomniałam już, że „Saturnin” pozwala nam spojrzeć na akcję oczami różnych bohaterów. Wyraźnie da się zauważyć, jak zmienia się narracja i jak dobrze oddaje ona charakter postaci. Chociaż możliwość spojrzenia na to samo z innych perspektyw stanowi zaletę, to miałam wrażenie pewnej niespójności. Czytając książkę, nie mogłam uwierzyć, że dany narrator był wcześniej widziany oczami kogoś innego jako postać drugoplanowa. Po prostu nie przypominał sam siebie. Rozumiem, że wpływ na to miał upływ czasu, ale dysonans był spory. To i niewielka liczba wspólnych sprawiły, że niekoniecznie odnajdywałam narratorów pierwszoplanowych w ich opisach z perspektywy innych postaci.


Najsłabszym elementem tej książki jest motyw wojny. Nie zrobił na mnie szczególnego wrażenia, chyba najbardziej interesowała mnie akcja we współczesności, a w przeszłości relacje rodzinne. Wojna została potraktowana po macoszemu, mocno skrótowo, a sposób, w jaki ukształtowała bohatera, jest na tyle oderwany się od logiki, że nie każdemu przypadnie do gustu. Ja lubię motywy na granicy szaleństwa, jednak jeśli będziecie oczekiwać racjonalnej relacji z linii frontu, powrotu do domu, czy następstwach udziału w konflikcie zbrojnym, możecie się bardzo rozczarować.


Najbardziej jednak zaskoczyło mnie zakończenie. Nie z powodów merytorycznych, ale konstrukcyjnych. Nie zauważyłam, żeby w książce zmieniło się tempo akcji, natężenie emocji, czy cokolwiek zmierzało do zamknięcia. Ponieważ powieść słuchałam w formie audiobooka, nagle i bez większego uprzedzenia usłyszałam słowo „koniec”. Ten bardzo życiowy niedosyt, pozostawiający nas w pół zdania, bez przytupu, jest równie symboliczny, co irytujący.


Mnie „Saturnin” przypadł do gustu, głównie ze względu na współczesną akcję i gorzkie przemyślenia. Również z tego powodu, że tematy w niej zawarte poruszyły moje osobiste "demony". Nie była to jednak powieść ani łatwa, ani przyjemna. Jeśli więc zdecydujecie się po nią sięgnąć… nie spodziewajcie się beztroskiego odpoczynku.


Dominika Róg-Górecka

Numer akredytacji: 08/05/2020

2 komentarze:

  1. Po jednym ze spotkań autorskich online, na którym autor opowiadał o tej książce, nabrałam ogromnej ochoty na jej przeczytanie.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates