W górach szaleństwa – Howard Phillip Lovecraft
Lubisz czytać książki, ale czasem bohater zachowuje się po prostu głupio? Sprawdź, czy poradzisz sobie lepiej! Ale uprzedzam! Będzie mrocznie, tajemniczo i niebezpiecznie!
Black Monk wydaje świetne gry paragrafowe. Wcześniej miałam przyjemność pisać o „Zewie Cthulhu”. Tym razem mogłam zmierzyć się z adaptacją opowiadania „W górach szaleństwa”, kolejną książką inspirowaną twórczością Lovecrafta.
W historii tej razem z głównym bohaterem ruszamy w nieznane,
by odkryć tajemnice Antarktydy. Jednak to od naszych decyzji zależeć będzie
fabuła, a wraz z nią losy ekspedycji, a nawet samego badacza! Wybierając, co
zrobi dalej, odkrywamy różne ścieżki i fabularne rozwidlenia, czasem musimy
rozwiązać zagadkę, innym razem zwracać uwagę na wskazówki, które otrzymujemy. Z
pewnością bardziej angażujemy się w rozwój wydarzeń, niż przy typowej książce.
W grach paragrafowych najważniejsze jest to, ile mamy
ścieżek fabularnych. W przypadku tego tytułu jest ich zarówno dużo… jak i mało.
Z jednej strony możemy trafić na wiele fabularnych rozwidleń, z drugiej
większość z nich to ślepe zaułki, szybko kończących naszą przygodę. Jednak w
przeciwieństwie do „Zewu Cthulhu” tym razem miałam wrażenie większej kontroli
nad sytuacją. Nadal można było trafić na szybki i nieprzewidywalny zgon, jednak
częściej rozsądne decyzje i słuchanie wskazówek innych pozwalało uniknąć
zagrożenia.
Najciekawszym fragmentem była dla mnie zagadka, w której
trzeba było ustalić tożsamość zaginionego. Wszystkie sceny, które razem
składały się na wskazówki, trzeba było dość dokładnie przeczytać, a nawet
odnotować spostrzeżenia. Wszystko to sprowadzało się to dedukcji i ustalenia,
kto z dwóch podejrzanych, opuścił przeszukiwane miejsce. Przypominało mi to
mechaniki znane ze starych dobrych przygodówek. I jeśli szło się tym tropem,
wszystko było ok. Kiedy wybierało się jako odpowiedź jedną z dwóch podejrzanych
osób, opowieść szła dalej. Ale… gdy typowało się kogoś innego… nie otrzymywało
się odpowiedniej strony. Tak jakby autorzy założyli, że nikt się tak banalnie
nie pomyli. Strony, na które się wtedy przechodziło, nie miały nic wspólnego z
bieżącą fabułą…
Był to jednak jedyny mankament całości, który udało mi się
wychwycić. Na uznanie zasługuje za to wiele innych elementów. Poza ciekawą,
angażującą fabułą, wrażenie robi też samo wydanie książki. Zdecydowanie ma swój
styl i świetnie koresponduje z mrocznym klimatem opowieści.
A skoro już mowa o grozie, to po przejściu kilku ścieżek,
sięgnęłam też po opowiadanie w oryginale. Mogę z całą pewnością potwierdzić, że
w grze paragrafowej nie zabrakło ani ważnych szczegółów, ani mrocznego,
charakterystycznego dla autora klimatu. Miłośnicy pisarza nie będą zawiedzeni!
Chociaż gra nie jest może dosłownym przeniesieniem historii, twórczość
Lovecrafta skupia się bowiem na opisach, to ogólny bieg wydarzeń pokrywa się z
pierwowzorem. Jeśli zastanawiacie się, w jakiej kolejności sięgnąć po te
dzieła, to… tym razem polecam najpierw grę. W przeciwnym razie podejmowanie
decyzji pozbawione będzie już uczucia niewiadomego, a część prawidłowych
wyborów stanie się zasługą… pamięci, a nie roztropności.
Czy polecam tę grę paragrafową? Zdecydowanie tak. Książka „W
górach szaleństwa” bardzo mnie wciągnęła! Z zaciekawieniem sprawdziłam kilka
ścieżek, testowałam różne warianty i decyzje (nie zawsze te roztropne, ale one
też dawały sporo frajdy!). Jednak to główne rozwiązanie obfitowało w wiele
mrożących krew w żyłach scen i opisów. Dokładnie tak, jak u Lovecrafta. Z
pewnością sięgnę po każdą kolejną książkę z tej serii.
A Wy macie odwagę sięgnąć po grę paragrafową „W górach
szaleństwa”?
Brzmi naprawdę intrygująco i zachęcająco.
OdpowiedzUsuńNie do końca podobało mi się to, że nie każdy paragraf kończył się wyborem ale książka bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuń