Nomadland – Jessici Bruder
Podróżowanie kamperem od zawsze kojarzyło mi się z wolnością, przygodą i młodością. W końcu kogo inne może kusić pełna niebezpieczeństwa wyprawa w nieznane? Oczywiście, młodych szaleńców. Zawsze trochę zazdrościłam im odwagi. Wyobrażałam sobie, że im pewnie najbliżej do kwintesencji szczęścia. Nie to, co my, przywiązani do domu i pracy. Cóż... to tylko jedno oblicze życia w drodze. To drugie, ukazane przez „Nomadland” jest o wiele mroczniejsze i niesamowicie przygnębiające.
Tytuł: Nomadland
Autorka: Jessici Bruder
Wydawnictwo: Czarne
Jeśli tytuł książki kojarzy Ci się z filmem, który jakiś czas temu otrzymał Oskara, to masz rację. To właśnie na podstawie reportażu Jessici Bruder powstała wyróżniona adaptacja filmowa. Jej obejrzenia mam wciąż przed sobą, dziś za to skupię się na wersji papierowej.
„Nomadland” to historia wielu bohaterów, których, co do zasady, łączy jedna rzecz: kryzys. To właśnie na skutek krachu na giełdzie, który miał miejsce w 2008 roku, ludzie potracili pracę, domy, emerytury i stabilne życie. Wielu z nich zdecydowało się oddać zakredytowane mieszkanie bankowi i ruszyć przed siebie bez zadłużenia, za to w kamperze. Inni sprawdzili ile wyniesie ich emerytura i po podliczeni stwierdzili, że nie stać ich już na życie na tym samym poziomie. Większość z nich tuła się więc po Stanach Zjednoczonych i szuka pracy, zazwyczaj dorywczej i źle płatnej. Nie są to jednak żądne przygód młodziaki, ale osoby w starszym wieku, nie raz 60 lub 70+.
Pierwsze, co przychodzi mi do głowy po przeczytaniu tej książki, to myśl, że przyszłość potrafi być naprawdę smutna oraz to, że autorka na dobre odczarowała mit dobrobytu USA. Chociaż w publikacji wielokrotnie wspominany jest amerykański sen, to raczej w kontekście pozbawienia się złudzeń. Książka na dobre rozprawia się z tym mitem i pokazuje, jak niewielkie wsparcie otrzymują od Państwa amerykańscy obywatele (a przynajmniej opisane osoby). Zaskoczył mnie też obraz tamtejszego rynku pracy. Bynajmniej nie to, że drogie studia nie dają tam gwarancji zatrudnienia. Byłam jednak zdziwiona, że w pewnym wieku zarówno dobry kierunek, jak i bogate doświadczenie zawodowe, znaczą tyle, co nic. Byli właściciele firm, czy dyrektorzy pracuję ramię w ramię z osobami niewykwalifikowanym w Amazonie.
A skoro już wspomniałam o tym molochu, to również jego wyobrażałam sobie w innych sposób. Swoje założenia oparłam na tym, co dzieje się w Polsce. Tymczasem w USA Amazon stosuje karygodne wręcz warunki zatrudnienia również wobec najstarszych pracowników, których rzekomo niezwykle ceni. Ale nie tylko on. Stany Zjednoczone okazują się być pełne miejsc, w których nie chciałabym pracować.
„Nomadland” to reportaż, który uzmysłowił mi wiele rzeczy, pokazał USA od prawdziwej, niereklamowej strony, bez neonów i pudru. Jednak to nie wszystko. Autorce świetnie udało się oddać nie tylko klimat opisywanych miejsc, ale też uczucia przedstawianych osób. Czułam się szczerze poruszona ich historiami. Chociaż dominował w nich smutek i żal za utraconą stabilizacją, często pojawiała się też nadzieja i zadowolenie z nowego życia. Tak jakby podróże kamperami pozwalały naprawdę przenieść się w czasie do chwil, kiedy ludzie mniej polegali na technologii, mniej zbierali, a więcej rozmawiali.
Warto mieć na uwadze, że ta publikacja jest niczym powoli jadący samochód emeryta, nigdzie nie pędzi, nigdzie się nie spieszy, wiele razy zbacza z drogo. Niektóre rozdziały są bardzo konkretne, poruszają wiele spraw i skupiają się na wyznaczonym kursie, podczas gdy w innych opowieść płynie swobodnie swoim rytmem, nie raz wraca do punktu wyjścia, czy powtarza te same informacje.
Książka jest też ciekawa z innego względu. Mnie jazda kamperem kojarzyła się z beztroskim podróżowaniem, z młodością. Tymczasem tutaj nie ma ani jednego, ani drugiego. Autorka opowiada o trudach, niewygodach, smutkach i problemach. Odczarowuje więc kolejny mit, tym razem ten dotyczący mieszkania na czterech kółkach.
„Nomadland” kojarzy mi się z fotografią Ameryki, zrobioną starym aparatem i w sepii. Czuć trudny drogi, brud, tęsknotę za domem, ale tej też w tym sporo pozytywnej nostalgia do czerpania radości z życia, która płynie głęboko z serca, na przekór wszelkim niewygodom.
Dominika Róg-Górecka
Za możliwość przeczytania książki dziękuję:
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!