Naftowa Wenus – Aleksandr Sniegiriow
Życie rzadko kiedy układa się idealnie. Nawet w najlepsze chwile wkrada się coś smutnego, ale też w najgłębszym smutku można znaleźć coś dobrego. „Naftowa Wenus” to opowieść pozbawiona patosu, czy heroizmu, to historia, w której szara rzeczywistość przeplata się ze śmiechem, nie raz śmiechem przez łzy.
Tytuł: Naftowa Wenus
Autor: Aleksandr Sniegiriow
Wydawnictwo: Gloowbook
Aleksandr Sniegiriow to pisarz rosyjskiego pochodzenia urodzony w 1980 roku w Moskwie. Z wykształcenia jest politologiem, z zawodu redaktorem. Literacką nagrodę otrzymał już za swój debiut, tj. zbiór opowiadań „Wybory”. W 2015 roku został wyróżniony jedną z najbardziej prestiżowych nagród, tj. rosyjskiego Bookera. Nagrodę tę otrzymał za powieść „Wiera”. „Naftowa Wenus” również zdobyła spore uznanie, w tym nominację do wspominanego Bookera oraz nagrodę księgarni Ozon.ru za najlepszą sprzedaż roku. Wszystko to sprawiło, że moje oczekiwania wobec książki były całkiem wysokie.
Odpowiedzialność spadła na Fiodora dużo wcześniej, niż by sobie tego życzył. Jest wziętym architektem, pracuje na całym świecie, może pochwalić się współpracą z ważnymi osobami, ale... na sercu ciąży mu pewien sekret – syn, do którego się nie przyznaje. Chociaż nigdy go nie chciał, chociaż przeszkadza mu to, że chłopak ma Downa, po raz kolejny nie ma wyboru. Musi zająć się swoim dzieckiem. Czy podoła wyzwaniu? Ile będzie go kosztowała rezygnacja z dotychczasowego życia?
„Wielu pasażerów na pewno rozważa, jak postąpiliby sami, gdyby w ich życiu pojawił się down. Opiekowaliby się, czy oddali do przytułku. Nasz widok skłania ludzi do myślenia o wieczności. Współczują nam. Chyba nikt się nie domyśla, jak często wypominam rodzicom ich miłosierdzie, które i mnie zrobiło miłosiernym wbrew mej woli”.
Jak to już wynika z opisu fabuły, „Naftowa Wenus” to książka, która porusza trudne tematy: niepełnosprawność, samotność, życie, które nie spełnia oczekiwań. Jednak pomimo tego czytelnik nie czuje się przytłoczony. Opowieść nie jest ciężka ani dołująca, lecz zwyczajnie szczera. Nie ma tutaj literackich upiększeń, czy przesadzonej dramaturgii. Nie ma rozdzierających serce scen, czy wyznań. Co za to jest? Przede wszystkim proza życia, szara rzeczywistość, melancholia i smutek, ale też śmiech, dowcipy i miłość.
Na pierwszy plan wysuwa się uczucie ojca do syna, do chłopca, który nie spełnia społecznych oczekiwań. Nie będzie to uczucie łatwe, ale wraz z rozwojem opowieści, staje się dość uniwersalne. Bohaterowie zmuszeni będą pokonywać przeciwności zarówno te nietypowe, związane niepełnosprawnością, jak i te zupełnie zwyczajne – powstające na gruncie relacji ojciec i syn.
„Co to takiego ta miłość? Rodzice Lenki uważali, że miłość do takich jak Wania polega na tym, żeby uwolnić ich od cierpienia. Tacy ludzie chorują, ich życie nie jest pełnowartościowe, narażeni są na wyśmiewanie i poniżanie. Pozostawienie ich przy życiu – to okrucieństwo, pozbawienie ich życia – akt miłosierdzia”.
Gdzieś w tle, w detalach, w postaciach trzecioplanowych, równie szczerze prezentowana jest nam Rosja. Po raz kolejny mamy do czynienia bardziej z wnikliwą obserwacją niż analizą i oceną. W powieści pojawiła się też scena, w której bohaterowie prezentują różne podejście co do przyczyn niedoli oraz najlepszego rozwiązania na przyszłość. To, co czytelnika może dotknąć, to poczucie beznadziei. Może nie jest ono dojmujące, ale jednak wszechobecne. Przekonaniu, że „dobrze nie jest”, kultywuje każdy. Ujawnia się ono nie tylko w słowach, ale też w cichej akceptacji tego, co się zastanie.
„Oto ona, moja Rosja – lekkomyślna damulka, przyzwyczajona do pieniędzy i zalotów mężczyzn. Wszyscy doskonale rozumieją, że jest brutalna i wulgarna, że pije i urządza skandale. Wystarczy jednak jej jeden uśmiech i wszystko jej wybaczą. (…) Moja ojczyzna, której każdy krok jest nieprzewidywalny”.
Ciekawym wątkiem jest też kwestia religijności. Wiara odgrywa w powieści ważną rolę, chociaż dla każdego z bohaterów znaczy co innego. Sam Fiodor jest rozdarty, z jednej strony czuje się przez Boga skrzywdzony, wręcz niesprawiedliwie ukarany niepełnosprawnym synem, z drugiej, czasami po prostu woli mówić, że w niego nie wierzy. Zupełnie inne podejście do tematu prezentuje jego mama, która konwencjonalne wierzenia łączy z przesądami czy praktykami nieznanego pochodzenia. W tym wszystkim, gdzieś w tle, wraca nam specyfika Rosji, w której codzienność wciąż wpisana jest religijność, a jej praktykowanie jest na swój sposób stanem dorozumianym.
W powieści pojawiają się też drobne nawiązania do II wojny światowej, tym razem z innej, niż zazwyczaj, perspektywy. W społeczeństwie wciąż żywe są wspomnienia tamtego czasu, czy łupów, z którymi wróciła armia. Nie ma tu jednak żadnego nobilitowania, a ordery, które walają się na pchlich targach niczym metalowy gruz, na swój sposób dają do myślenia. Bo czy warto było ginąć za kawałek blachy? To pytanie jest niestety bardzo aktualne w dzisiejszych czasach.
„Naftowa Wenus” to książka dla bardziej wymagających czytelników, którzy szukają w literaturze czegoś więcej, niż przyjemnej akcji i miłych bohaterów. To powieść zmuszająca do myślenia, budząca emocje, ale nie żerująca na smutku i nieszczęściu. Bez wątpienia w publikacji tej znajdziecie wiele celnych spostrzeżeń i bezpardonowych obserwacji. Nie wszystkie będą piękne, za to bez wątpienia ważkie.
Dominika Róg-Górecka
Za możliwość recenzowania dziękuję portalowi www.nakanapie.pl.
Jestem mocno zainteresowana przeczytaniu tej książki.
OdpowiedzUsuńNa pewno to wartościowa opowieść :)
OdpowiedzUsuń