Zanim wystygnie kawa 2 – Toshikazu Kawaguchi
Dawno nie wyczekiwałam tak żadnej książki! „Zanim wystygnie kawa” to powieść, która nie tylko mnie zachwyciła, ale też zainteresowała twórczością japońskich pisarzy. To właśnie ten tytuł zachęcił mnie tego, bym poszerzyła swoje horyzonty i szukała dalej. Z tego powodu czekałam na kontynuację z niemałym podekscytowanie. Czy książce udało się sprostać moim oczekiwaniom?
Po raz kolejny trafiamy do małej, tokijskiej kawiarnia, gdzie pod wieloma warunkami, można się cofnąć w czasie. Nie będzie to łatwe, ale swojej szansy chce spróbować kilka osób: mężczyzna, który chce porozmawiać ze zmarłym przed laty przyjacielem, syn, który nie dotarł na pogrzeb matki, policjant, któremu nie udało się wręczyć prezentu swojej żonie i chłopak, który nie mógł poślubić swojej narzeczonej. Każdy z nich ma do przekazania coś ważnego, ale czy im się uda?
„Zanim wystygnie kawa” cz. 2 to tak naprawdę… powtórka z rozrywki. Po raz kolejny otrzymujemy to, za co tak pokochaliśmy tę historię. Przede wszystkim jest klimat małej, przytulnej kawiarni, gdzie personel zna się ze swoimi klientami równie dobrze, co ze sobą. Jeśli tak jak ja, kochacie kawę, już samo to Was zauroczy.
Mamy tu też nieśmiałą, lekko wstydliwą codzienność. Mamy ludzi zagubionych w swojej przeszłości, w niedokończonych sprawach, a opisywane postaci są w większości rozczulająco nieporadne. Da się tu wyczuć japoński klimat: zdystansowaną uprzejmość i wyuczoną kulturę osobistą.
I po trzecie, otrzymujemy tu wiele skomplikowanych historii osobistych. Praktycznie wszystkie postaci są tu w jakiś sposób obarczone uczuciem straty, czy niewykorzystanej okazji. Prawie każdy chciałby zrobić coś inaczej – a ponieważ jest to jednak dość powszechne, nietrudno utożsamić się z bohaterami. Opisane historie poruszają, intrygują, zasmucają i dają do myślenia. To właśnie one, w połączeniu z niesamowitą kawiarnią i panującymi w niej zasadami – tworzą opowieść nie do podrobienia.
Czy czegoś mi zabrakło? Niestety… tak. Wydaje mi się, że w drugiej części otrzymujemy mniej historii dotyczących personelu. Jakby wszystkie najlepsze pomysły zostały wykorzystane już w pierwszym tomie. Co więcej, mam też wrażenie, że w drugiej części dostajemy po prostu ponownie… to samo. Nie zrozumcie mnie źle, nadal jest tu mnóstwo „magii”, świetnego klimatu i poruszających historii, ale zabrało mi nowości… Bo to wszystko już było, a ten tom nie zaskoczył mnie niczym nowym.
Pomimo mojego marudzenia i tak uważam, że jest to jedna z ciekawszych pozycji, które miałam przyjemność czytać w tym roku. Jeśli tylko autor napisze coś jeszcze, bez wahania po to sięgnę!
Dominika Róg-Górecka
Obie części kupiłam sobie kilka dni temu. Niebawem będą czytane.
OdpowiedzUsuńBędę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. Może kiedyś wpadnie mi ręce
OdpowiedzUsuń