Orzeszki ze ścieżki – Nasza Księgarnia
#WspółpracaRecenzencka
Po ciężkim dniu fajnie jest usiąść do lekkiej, prostej gry planszowej. Zwłaszcza gdy na pokładzie ma się nie tylko pełnoletnich graczy. Wtedy na myśl przychodzą gry familijne. Ale czy będą one dostateczną zabawą dla wszystkich uczestników? Sprawdzałam to za pomocą tytułu „Orzeszki ze ścieżki”.
Wcześniej recenzowałam tytuł „Ekosystem”, który znalazł w moim domu sporo zagorzałych fanów. Chętnie po niego sięgamy, a kolejne partie wciąż nam się nie nudzą. Na pierwszy rzut oka „Orzeszki ze ścieżki” wyglądają podobnie. Mają jednak kilka kluczowych różnic.
Podstawowe dane:Liczba graczy: 2-4Wiek: 8+Czas gry: 30 minut
Zasady leśnej przygody
Zabawa z orzeszkami jest dość prosta. Każdy z graczy układa leśne ścieżki, jednak jego plansza musi mieć wymiary 4 na 4. Kolejne kartoniki dobiera w trakcie gry z puli czterech odkrytych. Wtedy też może skorzystać ze specjalnych umiejętności. Celem zabawy jest stworzenie jak najbardziej punktowanej ścieżki dla jednego lub więcej zwierzątek. Jednak one też mają pewne ograniczenia, na które trzeba zwracać uwagę, tworząc drogę. Należy sprawdzać liczbę przysmaków, które dane stworzonko może gromadzić oraz punktów za określone jedzonka. Zarówno jeden, jak i drugi parametr można zwiększać za pomocą wskazanych wcześniej specjalnych umiejętności. Po ułożeniu całej planszy przelicza się punkty.
Jak wiele w tej grze z „Ekosystemu”?
Podobieństwa do „Ekosystemu”, chociaż na pierwszy rzut oka ewidentne, ostatecznie stanowią tylko mniej istotną cechę tego tytułu. Pierwszą z nich jest układanie planszy o określonych wymiarach. Tu mechanizm jest niemal identyczny.
Drugą kwestię stanowi temat przewodni. W obydwu tytułach obracamy się w świecie zwierząt. Po trzecie, ponownie nie mamy negatywnych interakcji. Owszem, możemy podbierać sobie karty, ale to wszystko.
A gdy zabawa będzie za prosta, można ją również utrudnić przez dodanie kart celów.
Jednak mechanizm dobierania kart jest zupełnie odmienny. Tym razem nie wymieniamy się taliami, a dopieramy z puli czterech odkrytych kart (która co turę jest uzupełniana). Tak samo układ planszy jest mniej istotny. O ile w „Ekosystemie” liczyły się wzajemne powiązania, to tutaj kluczowe jest to, jak rozbudujemy kartę zwierzątka.
Piękny las pełen smakołyków
Po raz kolejny jestem zachwycona stroną graficzną tego tytułu. Tym razem autorzy odeszli od realistycznych wizerunków zwierząt, na rzecz słodkich ilustracji. Dodawanie kolejnych stworków to sama przyjemność, a układanie im ścieżek może sprawiać wiele satysfakcji. Tak samo na uznanie zasługują drewniane elementy, dzięki którym tytuł ten jest jeszcze ładniejszy.
Chociaż gra ta znajduje się w tej samej kategorii wiekowej, co „Ekosystem”, moim zdaniem jest jednak łatwiejsza. Tym razem nie jest wymagana umiejętność płynnego czytania. Dodatkowo, zamiast rozważać relacji między kartami, skupiamy się na dość prostym rozbudowywaniu ścieżki oraz kart zwierząt (zwiększając im dwa parametry: pojemność kryjówki oraz punktację za poszczególne przysmaki). Wszystko to sprawa, że w ten tytuł gra się zwyczajnie prościej. Również liczenie punktacji jest łatwiejsze.
O ile „Ekosystem” był dla mnie propozycją, w którą można zagrać niezależnie od wieku, to tym razem czuję, „Orzeszki” adresowane są bardziej do dzieci. Kombinowanie nie jest tu aż tak wymagające, a rysunkowa oprawa może też mocniej przemówić do młodszych graczy.
Nie znaczy to jednak, że przy tytule bawiłam się źle. Wręcz odwrotnie! Bardzo doceniam jego prosty, relaksujący charakter i familijne zasady. Podczas tej zabawy naprawdę nie można się pokłócić.
Z tego względu jest to tytuł idealny dla rodziny: spodoba się małym, ale duzi też nie powinni się nudzić.
Dominika Róg-Górecka
Ciekawa gra dla rodzinki :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym zagrała w tą grę.
OdpowiedzUsuń