Wyluzuj, kobieto – Katarzyna Grochola
Nie jest łatwo wyluzować, zwłaszcza kiedy jest się matką i losy całego (domowego) świata zależą od nas. A to właśnie my, odpowiedzialne za wszystko, jesteśmy o to wyluzowanie najczęściej proszone. Da się? Katarzyna Grochola po raz kolejny odpowiada: Nigdy w życiu!
Jakiś czas temu twórczość tej autorki była niesamowicie popularna. Jednak jakimś trafem nie przeczytałam ani jednej jej książki. Dlatego sięgając po „Wyluzuj, kobieto” nie miałam żadnych oczekiwań. Może właśnie dlatego byłam niesamowicie zaskoczona i to pozytywnie!
Wszystko zaczyna się od tego, że Piotruś, ukochany syn Wiktorii, najmądrzejszym, najpiękniejszy i tylko jej, chce się oświadczyć swojej dziewczynie. Zamierza to zrobić podczas obiadu u swoich rodziców, czym wprawia swoją pierwszą kobietę, matkę właśnie, w popłoch. Dziecko co prawda wyfrunęło z gniazda dwa lata temu, ale przecież zawsze może wrócić! Jego pokój czeka! On sam jest przecież taki młody, bo w oczach matki te 25 lat to przecież wciąż wiek dziecięcy. Co powinna zrobić Wiktoria? Zabronić synowi oświadczyn? Uknuć intrygę? Przecież Piotruś z pewnością nie wie, co robi. I te myśli stają się przyczynkiem do wielu zabawnych, poruszających i dających do myślenia sytuacji, w których bycie kobietą ma kluczowe znaczenie.
O matko i córko! Jaka ta książka była dobra! To właśnie takie powieści powinny być pisane! Takie książki należy promować i czytać.
Od czego by zacząć peany zachwytu. Może od tego, że jest to historia fikcyjna, a ja miałam wrażenie, że autorka obnaża przed nami duszę. I to nie tylko swoją własną, ale duszę kobiety, jej los, emocje, przemyślenia. Fabuła tej książki jest tak niesamowicie szczera, ale też uniwersalna, że nie sposób patrzeć na nią z dystansem. Mam wrażenie, że każda kobieta znajdzie tu coś, co do niej przemówi, co będzie opisywało jej własne odczucia i przeżycia.
A materiału jest naprawdę sporo. Bo życie Wiktorii, chociaż zupełnie standardowo, składa się z wielu relacji: z mężem, synem, przyjaciółkami i teściami. Żadna z tych więzi nie jest ani prosta, ani idealna. Co więcej, w wielu sytuacjach czułam się oburzona, niczym Wiktoria. Bo kobieta nie raz ma wszystkiego dość. Denerwuje ją zachowanie męża albo peany zachwytu, które funduje mu teściowa. Na początku wszystko to prezentowane jest jednostronnie, z perspektywy Wiki. Jednak z czasem dowiadujemy się coraz więcej i zarówno my, jak i główna bohaterka, rozumiemy tej punkt widzenia innych bohaterów. Część sytuacji faktycznie budzi oburzenie lub uśmiech politowania, jednak większość ma drugie, dużo głębsze dno.
I tych kolejnych warstw jest naprawdę wiele. Ta książka jest niczym cebula! W pierwszym odruchu zaczynamy się śmiać. Bo autorka ma kapitalne poczucie humoru. Momentami dosłownie zaśmiewałam się do łez. A potem… potem też płakałam, ale ze wzruszenia. Bo kolejne poruszane tematy stają się coraz głębsze, mądrzejsze i tak niesamowicie prawdziwe, że nie sposób przejść obok nich obojętnie.
Bo chociaż cała fabuła to raptem kilka dni i nie opowiada ona o niczym innym, jak codziennym życiu, to jednak dzieje się dużo. Sporo akcji to relacje z mężem. Nie ma jednak tanich chwytów, ot proza życia, tak ważna, a jednak często pomijana w literaturze, która woli doniosłe deklaracje i wielkie tragedie. Tutaj ich nie ma. Są za to dresy, zniszczona kurtka, płaczące dziecko i sposób, jak rozmawiać z mężem, żeby wynik konwersacji był satysfakcjonujący.
Co ciekawe, w „Wyluzuj, kobieto” pojawia się też kwestia polityki. Chociaż stanowi ona jedynie tło, fajnie uzupełnia akcje i umiejscawia fabułę w konkretnym momencie dziejowy, a dokładniej, nie tak dalekiej przeszłości. Pod tym względem autorka również nie stara się odwoływać do kontrowersji. Bohaterzy mają różne poglądy, nie zgadzają się ze sobą i stanowią w ten sposób przykład typowej, polskiej rodziny.
Na sam koniec dodam jeszcze, że najlepiej książkę… przesłuchać. Powieść bowiem czyta sama autorka i robi to naprawdę świetnie! Nie tylko doskonale zna swoją powieść, ale też idealnie oddaje nastrój bohaterki. Naprawdę, miałam wrażenie, jakby to była autobiografia.
Czy warto? Zdecydowanie tak! Z całego serca polecam tą zabawną, a jednocześnie niegłupią powieść obyczajową.
Dominika Róg-Górecka
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!