środa, 18 września 2024

Święto ognia – Jakub Małecki

#WspółpracaRecenzencka #SQN



Gdy pierwszy raz czytałam tę książkę, nie dałam rady jej skończyć. Co krok się wzruszałam i ogromnie współczułam opisywanym bohaterom. To widocznie nie był dla mnie najlepszy moment na lekturę. Odłożyłam ją na później i wróciłam do niej teraz. Jednak obecnie nie wywołała we mnie takich emocji, jak wcześniej. Dlaczego?


Nastka to dziewczyna o niesamowitej pogodzie ducha. Chociaż jest przykuta do wózka, nie traci zachwytu codziennością. Z kolei dla jej siostry balet jest całym światem. Poświęca mu się bez reszty. A do tego wszystkiego jest też ich ojciec, mężczyzna samotnie wychowujący dwie córki i borykający się z demonami przeszłości. Jakub Małecki pozwala nam spojrzeć na ich codzienność.

Na początku zacznę od plusów: książkę naprawdę dobrze mi się czytało. Cały czas intrygowały mnie losy bohaterów, ich emocje oraz niełatwa codzienność. Każda strona odkrywała przede mną coś ciekawego, co z zainteresowaniem śledziłam.

Najciekawszym wątkiem okazał się dla mnie balet. Łucja była najbardziej przekonującą postacią, która łączyła ciekawy i do bólu rzeczywisty zestaw emocji. Chociaż pozostali bohaterowie również byli intrygujący, to jednak czułam pewien zgrzyt…

Zacznijmy może od Nastki, naprawdę chciałabym wierzyć, że taki optymizm jest możliwy. Świetnie mi się czytało te pełne zachwytu wynurzenia, ale… nie do końca to czułam. Cały czas towarzyszyło mi przekonanie, że ktoś próbuje mi tu sprzedać stworzony na siłę zbyt idealny obrazek.

Jeśli zaś chodzi o ojca, to jego było mi zwyczajnie za mało. Poznajemy jego zmęczenie codziennością, odkrywamy pewne elementy przeszłości i… niewiele więcej. Wątek tej ciekawej postaci do niczego nie prowadzi, pewne kwestie do samego końca pozostają też niewyjaśnione.

Podobne zarzuty mam też do zakończenia. Coś tu nie zagrało, coś nie wybrzmiało. Finał sprawia wrażenie spisanego na szybko z hollywoodzkich produkcji. Co prawda mało wątków zamyka, ale jest za to słodki i uroczy.

W powieści pojawiają się też pewne metafizyczne wątki, ale nie pełnią one żadnej inne funkcji, niż popychanie fabuły do przodu. Skąd wzięły się te niecodzienne umiejętności bohaterek? Tego nikt nie wie, ale też nie zaprząta sobie tym głowy. Grunt, że wszystko działa.

Zupełnie nie rozumiem, co mnie tak wcześniej poruszało. Tym razem miałam wrażenie, że w tej powieści otrzymałam zbiór elementów, który powinien wyciskać łzy, ale w zbyt cukierkowej odsłonie (takiej za bardzo ku pokrzepieniu serc). Bo chociaż sama narracja jest prosta i przejmująca, to jednak pewne zwroty akcji sprawiły, że powieść straciła swój mocny wydźwięk.

Dominika Róg-Górecka

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za komentarz :) Zapraszam ponownie!

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates