Featured

wtorek, 8 kwietnia 2025

Erem – Aldona Reich

#WspółpracaRecenzencka #WydawnictwoLabreto


Ostatnio coraz częściej sięgam po kryminały. Tym razem w moje ręce wpadł „Erem” autorstwa Aldony Reich. Ten niepozorny tytuł okazał się pełnym niespodzianek i intrygujących zwrotów akcji kryminałem, który wciągnął mnie na długie godziny.


Witold Darasz jeszcze niedawno był cenionym podinspektorem. Teraz, zdegradowany do roli aspiranta, mierzy się z przestępczością i… wypaleniem zawodowym. Jednak nawet jego bulwersuje morderstwo dzieci. W tym samym czasie do małej, bieszczadzkiej miejscowości trafia Lara. Chce tylko załatwić pewną rodzinną sprawę i jechać dalej. Jednak nic nie idzie po jej myśli, a przeciwieństwa losu wyrastają jak grzyby po deszczu. O co w tym wszystkim chodzi?

Reich stworzyła powieść, w której nie można być pewnym niczego – ani intencji bohaterów, ani kierunku, w którym zmierza fabuła. Mroczny klimat Bieszczad, z ich dziką przyrodą i odizolowaniem, idealnie komponuje się z tajemniczą fabułą. Bieszczady stają się nie tylko scenerią, ale i tłem, które podkreśla atmosferę niepewności, jaką autorka umiejętnie wprowadza na każdym kroku.

Nie mniej istotnym elementem powieści jest małomiasteczkowa atmosfera, która dodaje całej historii specyficznego klimatu. Mieszkańcy tego miasteczka nie są tylko tłem – bywają też przeszkodami, które wciąż stoją na drodze bohaterów. To właśnie interakcja z lokalną społecznością w połączeniu z izolacją Bieszczad tworzy unikalną atmosferę, pełną napięcia i niepokoju, gdzie nic nie jest takie, jakie się wydaje.

Ale nie tylko postaci drugoplanowe przykuły moją uwagę. To główni bohaterowie stanowią największy atut tej powieści. Z jednej strony fascynujący, a z drugiej – wywołują pewną antypatię. To postacie niejednoznaczne moralnie, które chwilami budzą sympatię, by za za parę stron zaskoczyć nas czymś, co sprawia, że zaczynamy czuć do nich odrazę. Zdecydowanie nie jest to książka, w której łatwo jest znaleźć „dobrych” i „złych” bohaterów.


Lara, główna bohaterka, jest postacią, która przez całą lekturę nie daje jednoznacznych odpowiedzi. Jej złożony charakter – zalety, które jednocześnie bywają jej wadami – sprawiają, że ciężko ją zrozumieć, a jeszcze trudniej przewidzieć jej działanie. To jedna z tych postaci, które nie pozwalają się zaszufladkować i zawsze pozostają tajemnicze.

Fabuła „Eremu” jest nieprzewidywalna i trzyma w napięciu. Kiedy myślisz, że już wiesz, w którą stronę zmierza historia, autorka wyciąga asa z rękawa i zmienia bieg wydarzeń. To książka, w której przez cały czas nie wiemy, komu można ufać, a to z kolei wprowadza element niepewności i trzyma nas w napięciu. Gra z czytelnikiem jest tu subtelna, a jednak pełna napięcia, które nie pozwala się oderwać od lektury.

„Erem” to jednak nie tylko pojedynczy tom, ale także pierwszy tom cyklu, która w subtelny sposób zapowiada coś większego. Choć na razie wątek łączący tę książkę z całą serią jest jedynie zasygnalizowany, już teraz wydaje się bardzo obiecujący. Ciekawi mnie, jak autorka rozwinie tę historię w kolejnych tomach, bo to zapowiedź wielkiej intrygi, która ma szansę na prawdziwie porywający rozwój.

„Erem” to książka, która nie boi się łączyć gatunków, splatając elementy kryminału z fragmentami obyczajowymi, a przy tym nieustannie zaskakuje. A wszystko to w otoczeniu mrocznych Bieszczad, które same w sobie stają się niemal osobnym bohaterem tej historii. Zdecydowanie polecam wszystkim, którzy lubią kryminały z głębszymi warstwami, złożonymi postaciami i atmosferą pełną napięcia.

Dominika Róg-Górecka

sobota, 5 kwietnia 2025

Mitensy, czyli moje nowe odkrycie

#WspółpracaRecenzencka #Mitensy.com


Mitensy to produkt, który zaskoczył mnie swoją funkcjonalnością i estetyką. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad istnieniem tego typu akcesorium, ale teraz, po ich wypróbowaniu, stały się one moim ulubionym dodatkiem. Te rękawiczki bez palców to świetna alternatywa dla tradycyjnych rękawiczek, które potrafią być zbyt gorące lub niewygodne, zwłaszcza przy zmiennej pogodzie.


Mitensy to rękawiczki bez palców, które zapewniają komfort i ciepło, jednocześnie pozwalając na pełną swobodę ruchów w palcach. Ich zaletą jest to, że jednocześnie chronią przed chłodem, nie przegrzewając dłoni, co czyni je idealnym rozwiązaniem na wiosenne czy jesienne dni, kiedy pogoda potrafi zmieniać się z godziny na godzinę.


Co więcej, te mitensy są produktem w 100% handmade, zaprojektowanym i wykonanym w Polsce. Widać, że każdy egzemplarz powstaje z pasją i dbałością o detale. Wysoka jakość materiałów oraz staranność wykonania to cechy, które wyróżniają te rękawiczki na tle innych produktów dostępnych na rynku.

Do największych zalet mitensów należy ich atrakcyjny wygląd. Produkty są dostępne w wielu oryginalnych wzorach i kolorach, które ożywią każdą stylizację. Są one również bardzo funkcjonalne – doskonale sprawdzają się, gdy potrzebujemy precyzyjnie poruszać palcami, na przykład przy opiece nad dzieckiem czy wykonywaniu drobnych czynności, jak odkręcanie butelek. Mitensy to także świetny dodatek dla influencerów – dzięki nim można w ciekawy sposób urozmaicić zdjęcia.


Mimo że mitensy to produkt wysokiej jakości, zauważyłam dwie drobne wady. Pierwsza to dostępność niektórych modeli – czasami ciężko je zdobyć, zwłaszcza popularniejsze wzory. Druga to miejsce szycia na dole rękawiczek, które może nieco uwierać przy prowadzeniu wózka dziecięcego. To jednak niewielkie niedogodności, które nie umniejszają ogólnej jakości produktu.


Podsumowując, mitensy to naprawdę udany produkt – elegancki, wygodny i solidnie wykonany. Zdecydowanie polecam je każdemu, kto szuka oryginalnego i funkcjonalnego dodatku, który sprawdzi się w wielu sytuacjach. Jeśli zainteresował Cię te produkt, zajrzyj na stronę producenta: https://mitensy.com/.

Dominika Róg-Górecka

wtorek, 1 kwietnia 2025

W księżycowym lesie – Michiko Aoyama

#WspółpracaRecenzencka #WydawnictwoRelacja 


Uwielbiam azjatycką literaturę – jej subtelność, prostota, ale i głębia emocjonalna zawsze robią na mnie ogromne wrażenie. Właśnie dlatego z ogromnym zainteresowaniem sięgnęłam po książkę „W księżycowym lesie” Michiko Aoyama, która, choć nie jest długa, potrafi wywrzeć duże wrażenie.


Powieść opowiada historię Taketoriego Okina, mężczyzny, który przekształcił swoją pasję do Księżyca w popularny podcast. Dzięki swojemu kojącemu głosowi inspiruje do działania różnorodnych ludzi – pielęgniarkę, kuriera, uczennicę – którzy znajdują w jego słowach motywację do zmiany swojego życia. Choć na pierwszy rzut oka te postacie nie mają ze sobą nic wspólnego, to ich drogi w jakiś sposób się splatają, a Taketori staje się kimś, kto może im pomóc podjąć decyzje o nowym początku.

Powieść ma dość typową strukturę. Jest zbiorem opowiadań pozornie niepowiązanych, ale jednocześnie każda z historii oddziałuje na inne postacie i wpływa na ich dalszy los. Fabuła skupia się na ważnych życiowych problemach, a każde opowiadanie w jakiś sposób zmusza bohaterów do zmiany. Choć rozwiązania są zazwyczaj optymistyczne, to nie są one przesadzone czy zbyt idealistyczne – pozostawiają czytelnika z uczuciem nadziei i refleksji.

Dla mnie książka była bardzo poruszająca. Chociaż narracja jest oszczędna w opisie uczuć, emocje bohaterów udzielały mi się w pełni. Cenię azjatycki styl właśnie za tę subtelność – bohaterowie nie są nadmiernie ekspresyjni, ale w prostych słowach kryje się tak wiele głębi, że historia trafia prosto do serca.


Motyw podcastu o Księżycu jest świetnie wpleciony w fabułę, wprowadzając lekko melancholijny klimat, w którym czułam się bardzo dobrze. Księżyc, będący symbolem zmiany i cykliczności, świetnie pasuje do tej opowieści, pełnej refleksji nad życiem i ludzkimi wyborami.

Co więcej, autorka porusza w książce szereg trudnych tematów z niezwykłą lekkością. Problemy bohaterów – takie jak szukanie sensu w życiu, strach przed przyszłością, poszukiwanie tożsamości – są ważkie, ale też bardzo życiowe, co sprawia, że łatwo jest się z nimi utożsamić.

Na koniec warto podkreślić, że kompozycja książki jest świetna. Klamra kompozycyjna, która łączy pierwsze i ostatnie opowiadanie, nadaje całości spójność i sprawia, że książka staje się zamkniętą całością, której sens jest jasny dopiero po dotarciu do ostatniej strony.

Zdecydowanie polecam! Książka porusza, inspiruje, a jednocześnie wprowadza w spokojny, pełen refleksji nastrój. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać i z niecierpliwością czekam na kolejne tytuły Michiko Aoyama. Mam nadzieję, że wydawca zdecyduje się na wydanie kolejnych jej książek!

Dominika Róg-Górecka

środa, 26 marca 2025

Świeczka sojowa od Czystej Natury Home

#WspółpracaRecenzencka #Czysta Natura Home


Świeczka sojowa o zapachu caffe latte to idealny sposób na stworzenie wyjątkowej atmosfery podczas wieczornego czytania książek. Ciepły, kawowy aromat wprowadza do wnętrza przytulny nastrój, który sprzyja całkowitemu relaksowi.


Do recenzji otrzymałam ręcznie wykonaną świeczkę sojową o zapachu caffe latte od marki Czysta Natura Home. To produkt stworzony z pasją, a każda świeczka jest starannie wykonana, co widać po jej jakości. Czysta Natura Home stawia na naturalność i dbałość o szczegóły, dzięki czemu ich świeczki charakteryzują się nie tylko pięknym zapachem, ale i estetycznym wyglądem.


Czemu świeczka sojowa?

Świeczka sojowa ma wiele zalet, które wyróżniają ją spośród innych świec. Przede wszystkim jest ekologiczna – wosk sojowy spala się czysto, nie wydzielając toksycznych substancji. Ponadto, świeczki te palą się dłużej, co czyni je bardziej wydajnymi. Co ważne, świeczki sojowe nie dymią intensywnie i nie zostawiają nieprzyjemnego zapachu w pomieszczeniu po zgaszeniu.

Opis zapachu i wyglądu

Zapach tej świeczki jest niezwykle przyjemny – intensywny, ale nie przytłaczający. Nuty kawy doskonale komponują się wanilią i orzechami, tworząc atmosferę ciepła i relaksu. Zapach jest długo wyczuwalny, nawet po zgaszeniu świeczki, co sprawia, że przyjemność z jej użytkowania trwa znacznie dłużej. 


Co więcej, po zgaszeniu świeczka nie wytwarza dużego dymu, co jest dużym plusem. Dodatkowo, słoiczek, w którym została umieszczona, jest bardzo estetyczny – elegancki i prosty, pięknie ozdabia wnętrze, dodając mu subtelnego uroku.

Zdecydowanie polecam tę świeczkę wszystkim miłośnikom przytulnych, aromatycznych chwil. Jej zapach wprowadza wyjątkowy nastrój, który sprawdzi się nie tylko podczas czytania książek, ale także w trakcie relaksu po ciężkim dniu. Świeczka sojowa od Czysta Natura Home to doskonały wybór, łączący ekologię z elegancją, a jej długi czas palenia i subtelny zapach na pewno zadowolą każdego, kto szuka wyjątkowego dodatku do swojego wnętrza.

Dominika Róg-Górecka

środa, 19 marca 2025

Jano i Wito. Telefon taty – Wiola Wołoszyn

#WspółpracaRecenzencka #Mamania 


Telefon w dzisiejszych czasach odgrywa coraz większą rolę w życiu dzieci – nie tylko jako narzędzie komunikacji, ale także jako sposób spędzania wolnego czasu. Coraz częściej maluchy mają styczność z elektroniką, co rodzi pytania o bezpieczeństwo, czas spędzany przed ekranem, a także o granice i zasady korzystania z tych technologii. Właśnie dlatego książka „Jano i Wito. Telefon taty” staje się niezwykle aktualnym tematem, który z pewnością zainteresuje zarówno dzieci, jak i ich rodziców.


Fabuła książki skupia się na rodzeństwie – Jano i Wito zastanawiają się, co tata tak często robi na swoim telefonie. Dzieci chcą wiedzieć, czy mogą także korzystać z urządzenia, które tak bardzo angażuje ich tatę. Książka stara się odpowiedzieć na te pytania, tłumacząc dzieciom zarówno zalety, jak i potencjalne problemy związane z korzystaniem z telefonów. Temat jest przedstawiony w sposób przystępny, co pozwala małym czytelnikom na łatwiejsze zrozumienie kwestii dotyczących technologii w ich codziennym życiu.

„Jano i Wito. Telefon taty” jest częścią serii „Codzienne sprawy”, która ma na celu omawianie różnych problemów i wyzwań, z którymi borykają się współczesne rodziny. Seria ta zdobyła już wielu fanów, ponieważ porusza tematy, które są istotne w życiu każdego dziecka i jego rodziców. W tej książce, podobnie jak w innych pozycjach z tej serii, autorzy skupiają się na realnych, codziennych zagadnieniach, które dzieci mogą łatwo odnieść do swojego życia.


W książce znajdziemy sporo informacji na temat zalet korzystania z telefonu – dzieci dowiadują się, jakie korzyści mogą płynąć z jego używania, takie jak możliwość kontaktu z bliskimi czy edukacyjne aplikacje. Niemniej jednak, niektóre z tych plusów mogą budzić wątpliwości, szczególnie jeśli chodzi o bezpieczeństwo w sieci. Minusów telefonów w tej książce jest niewiele, a o zagrożeniach związanych z uzależnieniem od technologii mówi się raczej w tle. Dużo większą uwagę poświęcono czasowi spędzanemu bez ekranu – co jest bardzo ważnym i odpowiedzialnym podejściem, ponieważ nawet małe dzieci potrafią wpaść w uzależnienie od telefonu. To świetna okazja do tego, by porozmawiać z maluchami o równowadze między czasem spędzanym z elektroniką a aktywnościami na świeżym powietrzu.

Graficznie książka utrzymana jest w typowym, prostym, ale zarazem atrakcyjnym stylu serii „Jano i Wito”. Ilustracje są kolorowe, przyjazne i przyciągają uwagę maluchów, co sprawia, że książka jest przyjemna w odbiorze i łatwa do przyswojenia przez najmłodszych. Dzieci docenią subtelną, ale ładną oprawę graficzną, która doskonale wpisuje się w klimat książek przeznaczonych dla młodszych czytelników.


„Jano i Wito. Telefon taty” porusza niezwykle istotny problem, z którym boryka się dziś każdy rodzic – jak wprowadzać dzieci w świat technologii, nie narażając ich na niebezpieczeństwa, a jednocześnie ucząc odpowiedzialności. Książka ta dostarcza cennych wskazówek i może być świetnym narzędziem w rozmowach na temat korzystania z nowoczesnych technologii. Dobrze, że takie książki powstają, ponieważ pomagają one rodzicom w nauce mądrego i bezpiecznego korzystania z telefonów oraz innych urządzeń.

Dominika Róg-Górecka

poniedziałek, 17 marca 2025

Miłość bez przedawnienia – Robi King

#Reklama #WspółpracaRecenzencka #Robi King



Lubię sięgać po nietypowe książki, po tytuły, które nie są promowane przez głośne nazwiska. Bo właśnie wśród tych niepozornych publikacji można znaleźć prawdziwe perełki. Czy jedną z nich okazała się „Miłość bez przedawnienia”?


„Miłość bez przedawnienia” to poruszająca opowieść o mężczyźnie, którego życie zmienia się diametralnie z powodu zażywania sterydów, a także o drodze do odrodzenia i ponownego odkrywania siebie po trudnych doświadczeniach. Opowieść pokazuje, jak stan psychiczny wpływa na, pozornie, idealny związek. To jednak również historia nadziei – o tym, jak z najciemniejszych chwil można wyjść silniejszym i jak wybaczenie oraz zrozumienie mogą być kluczem do uzdrowienia.

Książka „Miłość bez przedawnienia” jest oparta na prawdziwych wydarzeniach, co sugeruje zarówno napis „historia prawdziwa” na okładce, jak i fakt, że imię głównego bohatera jest identyczne z imieniem autora. Tego typu fabuły są trudne do oceny, ponieważ mogą być odebrane jako ocena czyjegoś życia... Jednak w tym przypadku rola recenzenta jest jasna, a ocena musi zostać dokonana! A więc, do dzieła!

Główny wątek fabularny jest interesujący! Bo chociaż rozwijanie się związku nie jest niczym nowym w literaturze, to pierwszy raz czytałam książkę o wpływie przyjmowania sterydów na relację miłosną. Dodatkowo powieść zawiera kilka interesujących zwrotów akcji oraz nieoczywisty finał (stawiający jedną z bohaterek w innym świetle). Oczekiwałam czegoś bardziej „książkowego”, a zamiast tego dostajemy prozę życia.

Sama historia początkowo rozwija się powoli, koncentrując się na związku, w którym pierwsze chwile miłości zostały przedstawione w sposób lekki i przyjemny. Jednak potem, gdy w grę wchodzą sterydy, związek zaczyna się rozpadać. Scena po scenie napięcie narasta, aż dochodzi do kryzysu. Choć czytelnik spodziewa się, że coś się wydarzy, autor potrafi pisać w taki sposób, że nie traci się zainteresowania. Choć nie wszystkie decyzje bohatera są dla mnie zrozumiałe, cała opowieść pozostaje wciągająca, a najciekawszym elementem jest ukazanie wpływu sterydów na psychikę człowieka.

„Miłość bez przedawnienia” jest debiutem autora, co widać, choć nie jest to przeszkodą w odbiorze książki. Co pewien czas zdarzają się drobne literówki, ale jak na pierwszą powieść, jest to całkiem solidna lektura.

Ciekawym atutem książki są bohaterowie drugoplanowi, którzy odgrywają istotną rolę w historii. Niestety, momentami ich wypowiedzi są zbyt podobne do dialogów głównego bohatera, co sprawia, że ich postacie nie zawsze są wystarczająco wyraziste. Choć dialogi same w sobie są ciekawe, brakuje nieco indywidualności w sposobach mówienia.

Za to podział książki na tematyczne rozdziały to duży plus. Taki układ nadaje całej opowieści mocniejszego wydźwięku i ułatwia odbiór tekstu, a także pozwala na lepsze zorganizowanie narracji.

Dużym plusem jest sposób, w jaki autor oddaje zmiany emocjonalne głównego bohatera. Zmieniające się uczucia, zmagania z własnymi demonami i odczuwany ból są przedstawione bardzo autentycznie. Ciekawym zabiegiem są także wstawki, które pozwalają na ocenę sytuacji z późniejszej perspektywy, co dodaje książce głębi.


Kolejnym atutem książki jest jej pozytywny wydźwięk. Główny bohater to osoba, która potrafi dostrzegać dobre strony życia, nawet w trudnych chwilach. Autor w bardzo naturalny sposób przekazuje tę optymistyczną postawę, zarazem zachęcając czytelnika do patrzenia na życie z pozytywnego punktu widzenia.

Należy także docenić odwagę autora, który zdecydował się szczerze opisać swoje życie. Taka otwartość w opowieści o własnych doświadczeniach jest nie tylko ryzykowna, ale także dodaje historii autentyczności i głębi.

Podsumowując, „Miłość bez przedawnienia” to interesujący romans z głębokim tłem psychologicznym. Choć nie jest to książka idealna, to na pewno warto dać jej szansę, zwłaszcza jeśli szukacie czegoś nietypowego w literaturze obyczajowej. Debiutujący autor pokazuje, że mężczyźni również potrafią pisać o uczuciach, a książka ma do zaoferowania coś, czego często brakuje w innych tego typu powieściach. Dla miłośników literatury obyczajowej to tytuł, który z pewnością zasługuje na uwagę.

Dominika Róg-Górecka

środa, 5 marca 2025

Babeczki jabłkowe z kaszką orkiszową

 #reklama #Krabb




Lubicie babeczki? A próbowaliście dodać do nich kaszki? To ciekawe urozmaicenie! Przepis bez cukru, dlatego nadje się nawet dla małego dziecka.


Składniki:

  • 1 i 1/3 szklanki przegotowanej wody
  • 2 łyżki oliwy
  • 1 jabłko
  • 1 szklanka mąki pełnoziarnistej
  • 1 łyżka skrobi kukurydzianej
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 4 łyżki kaszki orkiszowej

Przygotowanie:

  1. Jabłko obierz i zetrzyj na tarce o drobnych oczkach. W dużej misce wodę oraz oliwę. Dodaj starte jabłko i dokładnie wymieszaj składniki.
  2. W osobnej misce wymieszaj mąkę pełnoziarnistą, skrobię kukurydzianą, sodę oczyszczoną oraz kaszkę orkiszową. Dodaj suche składniki do mokrej mieszanki i delikatnie wymieszaj, aby składniki się połączyły. Uważaj, żeby nie mieszać zbyt długo – wystarczy, że ciasto będzie gładkie, ale z lekkimi grudkami.
  3. Przygotuj formę na muffinki i wypełnij ją papilotkami lub wysmaruj tłuszczem. Napełnij każdą foremkę do około 2/3 wysokości ciastem.
  4. Piecz w piekarniku nagrzanym do 180°C przez około 20-25 minut, aż muffinki staną się złociste, a patyczek wbity w środek będzie suchy.
  5. Po upieczeniu, wyjmij muffinki z formy i pozostaw do wystygnięcia na kratce.


Smacznego!


Dominika Róg-Górecka

niedziela, 2 marca 2025

Jackson i jego Śródziemie – Ian Nathan

#WspółpracaRecenzencka #OpenBeta #NaKanapie


„Jackson i jego Śródziemie” autorstwa Iana Nathana to książka, która zabiera czytelnika w podróż przez historię filmowego Śródziemia, od pierwszych marzeń Petera Jacksona po realizację ekranizacji „Władcy Pierścieni” i „Hobbita”. To opowieść o pasji, wytrwałości, wyzwaniach i sukcesach związanych z przeniesieniem jednej z najbardziej złożonych i ikonicznych sag literackich na ekran. Dla miłośników twórczości J.R.R. Tolkiena, a także osób zainteresowanych kinem, książka stanowi fascynującą lekturę, w której można odnaleźć szczegóły nie tylko samej produkcji filmowej, ale również kulisy pracy ekipy, która odważyła się podjąć to niezwykłe wyzwanie.


Nathan w swojej książce bardzo szczegółowo omawia proces powstawania obu trylogii. Wnika w wyzwania związane z realizacją „Władcy Pierścieni”, które – jak przyznaje sam Jackson – wydawały się niemal niemożliwe do zrealizowania. W książce można znaleźć kilka interesujących wywiadów z twórcami, członkami obsady i ekipą filmową, które dają wgląd w kulisy pracy na planie, techniczne innowacje oraz codzienne zmagania. Z racji szczegółowego podejścia, książka jest doskonałą lekturą dla tych, którzy chcą poznać historię nie tylko od strony artystycznej, ale także technicznej.

Jednym z mocniejszych punktów książki jest jej przystępny styl. Ian Nathan potrafi przedstawić nawet najbardziej złożone kwestie w sposób zrozumiały dla szerokiego kręgu czytelników. Mimo to, ze względu na ogrom szczegółów i licznych wprowadzeń, nie każdemu może przypaść do gustu tak dogłębne podejście do tematu. W niektórych momentach książka może wydawać się przytłaczająca, zwłaszcza jeśli czytelnik liczy na szybsze przejście do samej ekranizacji.


Autor książki nie skupia się bezpośrednio na życiu J.R.R. Tolkiena, choć kilka wzmianek o jego twórczości można znaleźć w kontekście ekranizacji. Jest to świadomy wybór Nathana, który zaznacza, że Tolkiena poświęcono już wiele innych książek i publikacji, dlatego w tej książce ważniejsze są aspekty związane z filmową adaptacją jego dzieł. Wspomnienie o autorze „Władcy Pierścieni” jest zatem bardziej tłem dla omawiania trudności związanych z przeniesieniem jego opowieści na ekran, niż głównym tematem książki.

Jeśli chodzi o zdjęcia, w książce znajdziemy ich kilka, ale ich liczba mogłaby być większa, by bardziej urozmaicić tekst i lepiej oddać atmosferę powstawania tych niezwykłych filmów. Ilustracje mogłyby wzmocnić przekaz i bardziej ożywić opisywane fragmenty produkcji.

Mimo tych drobnych uwag, książka Nathana to wnikliwa, szczegółowa i angażująca analiza ekranizacji „Władcy Pierścieni” oraz „Hobbita”. Jest to obowiązkowa lektura dla każdego fana tych filmów, ale także dla osób interesujących się historią kinematografii, które chcą poznać kulisy jednej z największych filmowych produkcji XXI wieku. „Jackson i jego Śródziemie” to książka, która z pewnością dostarczy wielu godzin fascynującej lektury.

Recenzja w ramach współpracy z portalem https://nakanapie.pl/.

Dominika Róg-Górecka

czwartek, 27 lutego 2025

Nie tylko pączki, czyli garść słodkich lektur na tłusty czwartek


Pączki to jedno z najbardziej rozpoznawalnych i lubianych słodyczy na świecie. Jednak w Polsce stanowią jeszcze tradycyjny element tłustego czwartku. Jednak, czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak pączki pojawiają się w literaturze? Choć mogą wydawać się tylko smakołykiem, w niektórych książkach pełnią one rolę znacznie ważniejszą niż tylko kulinarną. Są symbolem, katalizatorem wydarzeń, a nawet postaciami w samych historiach. W artykule przyjrzymy się kilku książkom, w których pączki (oraz inne słodycze) odgrywają kluczową rolę.

 

Cukiernia pana Pączka  

Cukiernia pana Pączka” Gellner Dorota

 

Książka zachwyca galerią niezwykle zabawnych postaci – od małej Mani i eleganckiej damy, przez... dziki, owce, zajączki i różne łakome stwory. A dzielny pajączek, oburzona myszka czy zawiedziona wrona z pewnością rozbawią każdego czytelnika.

 

Niezapomnianą postacią jest także pan Pączek – właściciel cukierni, której niepowtarzalny urok przyciąga wyjątkowych klientów. W cukierni tej zawsze pachnie pączkami, bajaderkami, tortami, rurkami z kremem (lub bez, w wersji dla hydraulików), a także sernikami, mazurkami, faworkami i makowcami. Książka pełna jest literackiej zabawy, która nie tylko pobudza apetyt na słodkości, ale także na świetną lekturę!

     
Kotki w pączkach  

Kotki w pączkach” Joanna M. Chmielewska

 

Urocza rymowanka o kotkach, która wprowadza młodego czytelnika w temat wiosny.

     
Krzysztofa Pączka droga do sławy  

Krzysztofa Pączka droga do sławy” Anna Onichimowska

 

Bohater książki to czwartoklasista, który marzy o wielkiej sławie. Po przemyśleniu różnych sposobów na osiągnięcie rozpoznawalności decyduje się na pisarstwo. Fabuła, pełna poetyckiego uroku i subtelnie naśladująca dziecięcy sposób wyrażania się, przyciąga uwagę ciekawą historią oraz wyrafinowanym humorem.

     
Scooby-Doo! Znikające pączki  

Scooby-Doo! Znikające pączki” Gail Herman

 

Tym razem słynny pies rozwiązuje tajemnicę znikających pączków! Ten tytuł wspiera dzieci w nauce samodzielnego czytania i pobudza ich ciekowość nietypowym problemem.

     
Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy  

Cukiernia pod Amorem” Małgorzata Gutowska-Adamczyk

 

Jest to dość luźne podejście do tematu, ale… w powieści pojawia się motyw słodkości. Jest to też publikacja dla dorosłego czytelnika!

 

Cykl „Cukiernia pod Amorem” to historia kilku pokoleń kobiet osadzona w malowniczej scenerii XIX-wiecznych dworków oraz współczesnej prowincji. Autor mistrzowsko oddaje atmosferę tamtych czasów, ukazując życie codzienne, kluczowe wydarzenia historyczne oraz związki przeszłości z teraźniejszością. To poruszająca opowieść o silnych kobietach, ich marzeniach, pasjach i namiętnościach, które wplatają się w losy ich rodzin.

     
Pączuś  

Pączuś” Magdalena Szweda

 

Kolejna pozycja to sympatyczny romansik dla miłośników lekkich czytadeł. Ona i On, silne oraz seria nieporozumień. Kto w tej historii okaże się pączusiem? Musicie się przekonać sami!

     
Pocałunki i croissanty  

Pocałunki i croissanty” Anne-Sophie Jouhanneau

 

Niby nie pączki, ale nadal słodkie wypieki. Ten tytuł to „romantyczna opowieść o ambitnej amerykańskiej balerinie i uroczym francuskim chłopaku”.

     
Tajemnica gwiazdkowego puddingu  

Tajemnica gwiazdkowego puddingu” Agatha Christie

 

Zbiór opowiadań Agathy Christie, jak wskazuje kulinarny tytuł, to prawdziwa uczta dla fanów twórczości mistrzyni kryminału.

 

Miłośnicy napięcia i tajemnic znajdą tu historię o skradzionym rubinie („Tajemnica gwiazdkowego puddingu”) oraz zagadkę morderstwa, które, jak się wydaje, nie mogło mieć miejsca („Zagadka hiszpańskiej skrzyni”). Detektyw Herkules Poirot podejmuje grę z przestępcą w „Popychadle”, odkrywa tajemnicę poprzez kulinarne rytuały („Dwadzieścia cztery kosy”), a także stawia czoła mrocznemu koszmarowi ze snu („Sen”).

Na sam koniec coś w zupełnie innym klimacie.

 

A jaka książka Wam kojarzy się z tłustym czwartkiem? I ile słodkości planujecie dziś zjeść (mam nadzieję, że czytane przez Was tytuły nie staną się przez to dosłownie słodkie!)?


Dominika Róg-Górecka

wtorek, 25 lutego 2025

Jeszcze książka nie zginęła, czyli raport o stanie polskiego rynku książki

#news 


Dokument przygotowany został przez Polską Sieć Ekonomii, a sfinansowany na zlecenie Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.


Dowiadujemy się w nim m.in., że polski rynek książki znajduje się obecnie w kryzysie, charakteryzującym się oligopolizacją. Tylko cztery dominujące firmy kontrolują aż 80% rynku hurtowego, co zmniejsza konkurencyjność i utrudnia funkcjonowanie mniejszym podmiotom.

 

Co więcej, wysokie rabaty nakładane przez te firmy zmuszają wydawnictwa do zawyżania cen okładkowych. Jak czytamy:

„Przeprowadzone na potrzeby raportu badanie pokazuje, że mediana rabatu dla dystrybucji wynosi 50%, a dla księgarń 38%”.

 

To jednak nie wszystko. Rozwój konkurencji jest sukcesywnie blokowany przez takie praktyki jak nieterminowe płatności oraz ograniczenie dostępu do danych sprzedażowych. W efekcie tego w latach 2010-2020 zamknięto niemal 1/3 księgarń.

 

Z kolei dla twórców mało zachęcające są też warunki finansowe. W raporcie wskazano, że artyści zarabiają średnio 2500 zł brutto miesięcznie.

 

Zdaniem twórców raportu winę za ten stan rzeczy ponosi brak regulacji. Wskazują oni, że zgodnie z doświadczeniami innych krajów, wymagane są zmiany systemowe. Proponują takie rozwiązania jak:

  • ustawa o ochronie rynku książki,
  • kodeks dobrych praktyk,
  • interwencja Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów,
  • reforma Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa,
  • powołanie Spółdzielni Księgarskiej.

 

Pełen raport dostępny jest na stronie: https://rynek-ksiazki.pl/wp-content/uploads/2025/02/Raport_PLSE_Jeszcze-ksiazka-nie-zginela_digital.pdf

 

Co sądzicie o polskim rynku książki? Czy obserwujecie te same problemy?

 

Dominika Róg-Górecka

Tu mnie znajdziesz

Copyright © 2018 Recenzje na widelcu
| Distributed By Gooyaabi Templates